piątek, 31 sierpnia 2012

Furminator - czyli dbanie o sierść kota

Wczoraj przyszła do mnie wyczekiwana przesyłka z allegro - FURMINATOR! Wiele czytałam o tym specyficznym grzebieniu i zapragnęłam wypróbowac go na moich kotach. Odkąd mam 3 koty, odkurzanie raz w tygodniu to mało, aby pozbyć się kłębów sierści z zakamarków mieszkania...

Koleżanka kiedyś już wspominała, że jak zakupiła furminator i zaczęła wyczesywać nim swoje koty, to błyskawicznie zauważyła, że wypada im dużo mniej sierści. A że wydatek nie jest drastyczny, postanowiłam spróbować :)

Tak więc na pierwszy rzut poszedł Łini. Pół torebki sierści z niego wyszło. Od razu po wyczesaniu zauważyłam gładszą i milszą w dotyku sierść. Ile włosów wyszło mu z ogona!! ;) Niestety proces wyczesywania nie załapał się na zdjęcia, bo Łoini wił się jak żmija, żeby uwolnić się od szczotki. Więc we dwójkę musieliśmy go wyczesywać. Jedna osoba trzymała Łiniego, aby się nie uwolnił (ja), a druga wyczesywała.

Z Guciem nie poszło łatwiej. Jednak jako kotek krótkowłosy stracił dużo mniej sierści. Tu udało zrobić się dokumentację zdjęciową:
Wyczesywany furminatorem Gucio (obok leży torebka z sierścią)

Nawet Fifi panikara dzielnie zniosła wyczesywanie. Wreszcie pozbyła się tony sierści, która wręcz wokół niej fruwała.

Nawet kotka Fifi dzielnie zniosła wyczesywanie furminatorem

I w ten oto sposób cała moja gromadka kotów została wyczesana :) Czynność zamierzam powtarzać raz w tygodniu. Zobaczymy, czy rzeczywiście dzięki temu koty będą miały ładniejszą sierść i przede wszystkim będą gubiły mniej włosów.

Furminator c.d. - koty były wyczesywane przez kilka dni po trochu. Efekt jest imponujący :) Naprawdę gubią mniej włosów. Zobaczymy, jak będzie dalej.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Łini motocyklista

Koty to ciekawskie stworzenia. Jedne mają taki charakter, że od razu badają ciekawostki napotkane na swojej drodze, inne natomiast przyglądają się z daleka, oceniając ewentualne zagrożenie i dopiero upewniwszy się, że nic im nie grozi, zaczynają zwiedzać :)

Łini to kot należacy do tych ciekawskich odważnych. Gdy pojawi się coś nowego, od razu musi to zbadać. I tak pod nasz ogródek zajechała dziś sławna (w niektórych kręgach napewno) Ania Jackowska. Podróżująca samotnie po świecie na motorze kobieta :) Wnuczka jednaj pani mieszkającej w moim bloku. I Ania zostawiła motor przy moim ogródku. Łini natychmiast musiał "zbadać gościa". Wlazł na motor na siedzenie kierowcy i wąchał go zajadle :) Z balkonu wyglądało to mniej więcej tak, jakby właśnie przymierzał się do jazdy. Oto dokumentacja:

Mój kotek Łini na motorze :)

poniedziałek, 16 lipca 2012

Zwierzak Twój przyjaciel – nie porzucaj, nie wyrzucaj!

Wakacje to czas odpoczynku i wyjazdów. Równocześnie z rozpoczęciem okresu wakacyjnego, dramatycznie rośnie liczba porzucanych zwierząt. Bo co zrobić ze zwierzakiem, jeśli wyjeżdżamy i nie możemy go zabrać? Ludzie bardzo łatwo rozstają się ze swoimi zwierzęcymi przyjaciółmi… nie myśląc o tym, co się z nimi stanie na wolności. Dotyczy to zarówno kotów jak i psów. Często przeżywają tylko i wyłącznie dzięki dobrej woli innych ludzi, woluntariuszom, którzy przygarniają je, aby dalej szukać im odpowiedzialnych domów. Dokładnie – odpowiedzialnych, takich na dobre i na złe.

Przecież przygarniając zwierzaka bierzemy za niego całkowitą odpowiedzialność. Wprowadzając go do swojego domu, zapraszamy go do bycia członkiem rodziny. Nie możemy nieodpowiedzialnie pozbywać się pupila wierząc, że jakoś poradzi sobie na wolności.

Zwierzęta czują… czują tak samo jak ludzie. Porzucone są zdezorientowane, nie rozumieją sytuacji, w jakiej się znalazły, popadają w depresję, często giną. Czy porzuciłbyś własne dziecko? Zostawiłbyś na pastwę lodu w lesie, na parkingu, co gorsza czasem przywiązane do drzewa, aby nie poszło za Tobą? Nie. Nie? To dlaczego możesz tak potraktować swoje zwierzę?

Co można zrobić, aby nie pozbywać się zwierzaka a jednak wyjechać na upragniony urlop?:

1.      Przede wszystkim szukając miejsca wypoczynku dowiedz się, czy akceptowany jest pobyt ze zwierzakiem. Jest bardzo dużo miejsc, gdzie można zabrać psa czy kota ze sobą i nie będzie nikomu przeszkadzał. Sama wielokrotnie woziłam ze sobą swoje koty, jeśli nie było nikogo, kto mógłby się nimi zaopiekować.

2.      Jeśli wyjeżdżasz za granicę lub gdzieś, gdzie nie możesz zabrać zwierzaka – pozostaje kilka opcji:

·        zapytaj wśród znajomych, rodziny czy ktoś mógłby zaopiekować się Twoim pupilem na czas Twojej nieobecności. Z kotami jest łatwiej, nie wymagają codziennych spacerów. Można poprosić kogoś z sąsiedztwa, zaufanego sąsiada, znajomych.. żeby raz na dwa dni zajrzeli do kota, napełnili mu miski, wymienili piasek w kuwecie, pogłaskali J

·         prawdź ofertę hoteli dla zwierząt, pojawia się ich teraz coraz więcej. Oczywiście mają różną cenę i co za tym idzie różną jakość dbania o pupila. Sama nie miałam konieczności korzystania do tej pory z hotelu dla zwierząt.

·         istnieje taki rodzaj „wymiany sąsiedzkiej”, „sąsiedzkiej opieki nad pupilem”podczas której osoby opiekują się Twoim pupilem a później, gdy są w potrzebie Ty opiekujesz się ich zwierzakiem. Oczywiście jest to za darmo. Warto zapytać się weterynarza, czy nie zna takich osób. Zaufanych i sprawdzonych. Można skorzystać z wyszukiwarki: http://www.petsitter.pl/index.php5

Nigdy nie wyrzucaj i nie porzucaj zwierzaka. Jeśli już naprawdę nie masz co z nim zrobić, zgłoś się do Fundacji Zwierzęcej, w ostateczności do schroniska. Schroniska nie chcą przyjmować zwierząt od właścicieli, to zrozumiałe. Uważają, że właściciele są całkowicie odpowiedzialni za zwierzę, powinni brać je z pełną świadomością korzyści i wad, ale i obowiązków! Mogą jednak poradzić, co możemy zrobić i jak znaleźć tymczasowego opiekuna.
Pomyśl, zanim opuścisz i porzucisz zwierzaka.... (źródło: facebook)

środa, 30 maja 2012

Łini nam choruje... :(

Kochany, spokojny Łini, wrócił ze spaceru z czymś dziwnym na pyszczku. zaraz przy wąsach zrobiła mu sie rana. Rozdrapał sobie strup i rozkrwawił, więc w te pędy pobiegłam do weterynarza.

Weterynarz obejrzał, stwierdził, że rana jest dziwna i w dziwnym miejscu, ale trzeba ją smarować maścią z antybiotykiem (Loriden N)i przemywać wodą utlenioną. Za kilka dni powinna być poprawa. Do tego czasu kot musi chodzić w kołnierzu :(

Co to za masakryczne przeżycie dla wesołego, żywego kota nagle być w kołnierzu :( Biedaczek chodził do tyłu, próbował sobie za wszelką cenę zdjąć to świństwo z główki, ale oczywiście się nie udało. Jest taki nieszczęśliwy, a ja mu tak bardzo współczuję. Smaruję maścią rankę, która faktycznie wygląda dziwnie, ale caly czas wierzę, że to nie jest nic groźnego i że się zagoi.

Proszę o kciuki dla Łiniego...żeby już mu to znikło i żeby znów mógł szaleć jak to on

P.S. Łini już zdrowiutki jak ryba, ranka się zagoiła, kołnierz leży w szafie ;)
Nasz kochany kotek Łini w kołnierzu - po lewej stronie przy wąsie jest ranka... :(

czwartek, 19 kwietnia 2012

Kocie mruczando - czyli magia mruczenia :)

Uwielbiam, kiedy moje koty mruczą. Uwielbiam, kiedy leżą na moich kolanach, takie lekko bzebronne, niewinne, patrzą mi głeboko w oczy lub przymrużają oczy i mruczą... To mruczenie mnie uspokaja, pozwala zatrzymać się na moment, o niczym nie myśleć... głaszczę delikatnie moje koty i słucham muzyki mruczenia, mruczanda... resetuję się, nie myślę o złych chwilach, o niczym... jestem ja i one i ich mruczenie :)

Dlaczego koty mruczą? Jak wydają z siebie taki dziwny dźwięk? W niektórych źródłach można znaleźć informację, jest to spowodowane drganiem strun głosowych. Kolejna teoria sugeruje, iż mruczenie wywoływane jest przez pozafazowe skurcze mięśni krtani i przepony brzusznej. Nikt jednak jednoznacznie nie udzielił jeszcze wiarygodnej i ostatecznej odpowiedzi.

Mruczenie to najbardziej tajemniczy i niezwykły dźwięk, jaki kot może z siebie wydać. Czy wiecie, że
wszystkie koty, bez względu na wiek, płeć czy rasę, mruczą z taką samą częstotliwością: 25 cyklów na sekundę? :) Takie rytmiczne, uspakajające mruczando :)

Powszechnie uważa się, że kot mruczy, kiedy jest szczęśliwy. Cieszymy się, słysząc mruczenie, bo jest ono wyrazem zadowolenia, a więc możemy się czuć dobrze, jako spełnieni opiekunowie (żeby nie powiedzieć rodzice) ;) Jednak koty nie mruczą tylko wtedy, gdy są zadowolone! Z drugiej strony nmożna zaobserwować, że kot mruczy również, gdy jest zestresowany, przestraszony, nawet ranny i u progu śmierci. W tym przypadku mruczenie może być próbą samouspokojenia: przekonania samego siebie, że będzie dobrze. Mruczą także kotki, które wracają do swoich dzieci, by je uspokoić; kocięta podczas karmienia, by okazać zadowolenie; osobniki dorosłe, zbliżając się do osobnika dominującego, by go uspokoić, okazać dobre intencje oraz uległość.

Cóż, znany miłośnik kotów, dziennikarz i publicysta Eugen Skasa-Weiss, w swojej książce „Sztuka mruczenia” z pełną pokorą ujął to tak:
Osłuchałem moje koty po kolei, by dowiedzieć się, gdzie i jak mruczą. Mruczały całym ciałem. Udo mruczało z równą intensywnością, co szyja, główka nie głośniej od brzucha. Ale choć człowiek tak kocha talenty dane przez Boga, pozbawiony jest umiejętności mruczenia. Umie pohukiwać jak puszczyk i szczekać jak prawdziwy pies. Potrafi warczeć, śpiewać jak kos, potrafi naśladować kwilące dziecko albo trąbić niczym słoń, gdy jednak ja chciałem zamruczeć, zabrzmiało to, jakbym miał katar.

:) idę posłuchać kociego mruczanda...

Łini - mój największy mruczuś :) potrafi zacząć mruczeć, jak się tylko na niego spojrzy :)

środa, 18 kwietnia 2012

Zamknąć kota na balkonie :)

Zdarzyło Wam się kiedyś zamknąć kota na balkonie i o nim zapomnieć? Kiedyś zamknęłam Gucia pomiędzy drzwiami wejściowymi, ale pozostałe koty od razu zrobiły raban, Gucio miauczał i szybciutko zostal uwolniony. A wczoraj sytuacja była nieco inna. I biedny Łinki stał się ofiarą mojego roztargnienia.

Było już po 23 kiedy zdecydowaliśmy się położyć. Wyszłam jeszcze na balkon, aby zamknąć kratę a Łini niepostrzeżenie wymknął się za mną. Zamknęłam kratę, zamknęłam balkon i położyłam się spać. Usnęliśmy szybko. Biedny Łini zorientował się, że nikt nie ma zamiaru go wpuścić do domu. Pewnie miauczał, drapał w drzwi, a my sobie słodko spaliśmy. Przebudziłam się nad ranem, bo zaniepokoiły mnie odgłosy płynące z balkonu. Ktoś skrzypiał kratą jakby próbował ją otworzyć... a pozostałe koty warowały z nosami przy zasłoniętym oknie. Z lekką adrenaliną otworzyłam balkon i... do mieszkania wparował z impetem przerażony Łini. Pobiegł prosto do kuwety ;) pozostała dwójka za nim oczywiście :) Gdy już skorzystał z toalety, zaczął mnie "opieprzać" skrzecząc i miaucząć na mnie. No fakt, jak mogłam mu to zrobić! Noce wprawdzie nie są już takie zimne, na balkonie jest budka wyłożona polarem w środku, ale... jak to się mogło stać, że zapomniałam wpuścić Łiniego! Był oburzony! I później cały dzień przewalał się z kąta w kąt, przysypiając.

Choć staram się uważać na moje koty, niektórych rzeczy jak widać nie można przewidzieć! Koty jak kameleony niepostrzeżenie potrafią zniknąć ;) czmychnąć między nogami, aby zrobić coś, na co mają ochotę. Na szczęście już obrażenie minęło Łinkiemu :) A ja przed położeniem się spać będę zawsze sprawdzała, czy któryś z moich kotó nie został na balkonie. Ot i taka to nauczka :)

Łini dziś odsypiał stresującą noc na swojej ulubionej miejscówce - moich torebkach :)

sobota, 14 kwietnia 2012

Szklana kocia pogoda

Na dworzu pada deszcz. Taka senna pogoda, najchętniej leżałabym cały dzień z którymś z kotów na kolanach :) Zawsze najchętniej przychodzi Gucio, ale dziś wszystkie koty domagały się towarzystwa człowieka, osaczając mnie ze wszystkich stron. Dziwne jak dla nich.

Z rana jak zwykle dostały jeść i po jedzeniu jak zawsze domagały się wypuszczenia na dwór. Wypuściłam je na balkon i podniosłam klapę aby mogły wyjść na ogródek. Wybiegły ochoczo, jednak po chwili jeden za drugim w panice wróciły :) DESZCZ! O nie, koty nienawidzą deszczu! Coś moczy ich wymuskane futerka, nie pozwala poskakać po trawie, która jest po prostu mokra. W panice domagały się wpuszczenia do domu.

Zapanowała konsternacja. Nie mogą wykonać codziennego obchodu, usadowiły się więc na parapecie w oknie i zza szyby oglądały świat. Gucio leniwie ziewnął. Łini podrapał się za uszkiem. Fifi ewakuowała się na kaloryfer. Co robić, jak pada deszcz? Koty tak samo jak dzieci nudzą się podczas deszczu :) Postanowiliśmy zapewnić im małą rozrywkę ;) Krople waleriany! Wszystko zaczęło się od kropli żołądkowych, ktore musiałam wypić, bo bolał mnie brzuch od rana... Szklanka po kroplach wzbudziła wielkie zainteresowanie całej trójki! Dlatego też polaliśmy chusteczki walerianą i każdy z kotów otrzymał swoją. Szaleństwo się rozpoczęło! To niesamowite, jak koty reagują na walerianę :) Zaczęły się ocierać, tarzać, mruczeć... i przeszły do walki między sobą :) Gucio i Łini potrafią godzinami ganiać się po mieszkaniu walcząc. Oczywiście nie robią sobie krzywdy, to takie braterskie pojedynki, ale przyznam, że oglądanie takich bójek jest lepsze niż najlepszy program w TV. I waleriana zapoczątkowała takie właśnie harce. Cięzko jest zrobić dobre zdjęcie walczącym łobuzom, kilka mi się udało :)

Walki kotów - Gucio podgryza Łiniego :)

Kocie walki - Gucio atakuje Łiniego gryząc go w brzuszek... oj Łini niecierpi takich chwytów!

Walki kotów - Lini czeka na atak Gucia :)

Kocie walki - chwila odpoczynku, koty mierzą się wzrokiem... ciekawe ktory pierwszy znów zaatakuje ;)

Zaobserwowałam, że jak koty nie wybiegają sie na ogródku, to z nudów chyba przychodzą im do głowy różne pomysły. Więcej walczą ze sobą, są bardziej skłonne do zabawy. Jednak dzisiejsza aura pogodowa nie tylko kotom pokrzyżowała plany. My też zamiast pójść na spacer chyba obejrzymy jakiś dobry film.
Taka to szklana pogoda... pewnie jak położymy się przed TV znów wszystkie trzy koty osaczą nas grzejąc swoim ciepełkiem :)

sobota, 7 kwietnia 2012

środa, 4 kwietnia 2012

Wścibskie koty...

Spośród wszystkich zwierząt to kot jest najbardziej wścibski. Ciągle go coś interesuje, włazi we wszystkie dziury i szczeliny, delikatnie bada lapkami różne przedmioty. Wskakuje na karnisze, szafy, szafki. Ma nieustającą ochotę zwiedzania i poznawania. Nieustraszony łowca przygód.

Niestety takie zachowanie naraża go na niebezpieczeństwo. Utarło się nawet powiedzenie, że koty zabije ich wścibskość i ciekawość.

Dlatego też mając kota musimy często myśleć za niego. Zabezpieczajmy miejsca w domu, gdzie kot może sobie zrobić krzywdę. Wystarczy chwila nieuwagi.

Nie rozumiem osób, które wypuszczają kota na balkon mieszkając w bloku na wysokim piętrze, czy beztrosko otwierają niezabezpieczone okna. Mówi się, że kot zawsze spada na 4 łapy... ale jak może zakończyć się upadek z 9 piętra na asfalt? W najlepszym wypadku połamaną szczęką... Ile to już było przypadkow, że koty trafiały połamane do lecznic. Ile kotów zginęło wypadając z okna czy balkonu. Przecież można te miejsca zabezpieczyć i już kot nie poleci za przelatującym ptaszkiem czy muchą..... a będzie mogł w pelni korzystać z balkonu czy wyglądac przez okno.

Zabezpieczony balkon nie musi brzydko wyglądać. U mnie jest bardzo estetyczny :)


Koty bezpiecznie spędzają czas na zabezpieczonym i osiatkowanym balkonie

Znam dobrą firmę, która zabezpiecza balkony i okna. W przypadku zainteresowania, prosze zostawić namiar w komentarzu.

A Wy jakie zabezpieczenia stosujecie w trosce o swoje koty?

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Akcja ratunkowa gołębia

Popoludnie. Własnie miałam wychodzić z domu, ale chcialam jeszcze sprawdzić temperaturę na zewnątrz i zawołać koty. Wychodzę na balko i wołam: Gucio, Łini, Fifi. Gucio i Fifi natychmiast przybiegają, ale Łiniego nie widać. Cóż, weszłam spowrotem do mieszkania i nagle słyszę Łiniego :) Patrze, a on w paszczy ma żywego gołębia! Gołąb się wyrywał, Łini trzymal go i przytrzymywał łapką próbując wnieśc do domu.

Akcja ratunkowo paniczna! Mój facet wybiegł na balkon, wystraszył tym Łiniego, który uchylił paszczę i gołąb mu wypadł z niej zszokowany. Posypały się pióra, Liniego wrzuciłam do domu, a gołąb po dojciu do siebie odlecial. Za nim posypała się smuga piór. Na szczęście drapieżny Łini go nie uszkodził i nie nadgryzł.

Od czasu do czasu wydarza się taka akcja u mnie w domu. Kot jak to kot, ma instynkty drapieżcze i nie oduczę go polowań. Już zwątpiłam, nie przeszkadza mu nawet dzwoneczek na szyi. Wiem, że chciał przynieśc nam swoją zdobycz, ale to było po prostu straszne. Tym razem gołębiowi się udało. Łini później caly wieczór siedział smutny.

Łini jako jedyny z naszych kotów poluje na gołębie. Wiele razy wyrzucałam zdechle ptaki z naszego ogródka. Pozostałe koty nie są tym zainteresowane.

A Wasze koty przynoszą Wam czasem takie niespodzianki?

Nasz drapieżny Łini w ogrodku :) wygląda tak niewinnie a taka z niego bestia nie kot ;)

sobota, 31 marca 2012

Koty i pudełko :)

Postawić tylko pudelko na podłodze... to nic, że niewielkie, jakieś 15cm x 30cm. Oczywiście żaden kot się w nim swobodnie nie zmieści., ale wyrpróbować MUSI! :)

Pierwsza zainteresowana była Fifi - położyła się w pudełku jak w wannie, a potem leżała na boku:

Fifi leży w pudełku jak w wannie lub kołysce :)
Przewróciła się na bok i próbowala usnąć - ciekawe czy było jej wygodnie ;)

Jak już Fifi zrezygnowała, pudełko opanował Łini:

Łini w pudelku, jakoś udalo mu się ułożyć :)
 No i na koniec pudelko musial wyprobować Czaruś - nasz ówczesny tymczas. To kot potężnych rozmiarów, 7 kg żywej wagi ;) no ale pudełko wypróbować trzeba!


Czaruś w pudełku - niestety nie wytrzymało jego gabarytów...
Tylko Gucio nie zainteresowany przymałym pudelkiem całą sytuację obserwował z góry.


Gucio olewczo z góry przygląda się na wyczyny pozostałych kotów ;)
Po Czarusiu pudełko właściwie stało się kartonem. Wielki kocur rozwalił je swoim cielskiem. Cóż, nie zostało wyrzucone. Nie mogło, gdyż do tej pory jest ulubionym miejscem spania Łiniego. Jak zrobię mu wieczorem zdjęcie, wrzucę dla udokumentowania :)

piątek, 30 marca 2012

Jeden kot czy parka?

Decyzja o posiadaniu kota musi być zawsze przemyślana. Każdy zwierzak, który przekracza próg naszego domu, staje się jego częścią. Przygarniając kota trzeba mieć świadomość, że jest to towarzysz na całe życie! Nie można się go od tak pozbyć jak niechcianego mebla czy ubrania, które już nie pasuje. Schroniska, ulice i domy tymczasowe pełne są niechcianych kotów, które kiedyś miały swoich właścicieli... i zostały porzucone.

Często decydujemy się na jednego kota. Ja też tak miałam - zaczęłam od jednego :) Trochę teraz żałuję, że biedna Fifi przez pół roku była kocią jedynaczką... Gdy już przeprowadziliśmy się na swoje i zaadoptowaliśmy Gucia, życie Fifi zmieniło się ;) Nabrało nowych barw, bo Gucio był srajdkiem 2 miesięcznym, chcącym się bawić, ganiać, szalonym małym kocim glutem ;) I Fifi nie od razu go zaakceptowała. Nagle ktoś wtargnął w jej domowy mir. Polował na jej ogon - jej, damy statecznej ;) Nie obyło się bez syczeń, fochów, obrażenia. Jednak po jakimś czasie (u mnie trwało to ok. 2 tygodni) Fifi zaakceptowała Gucia. Zaczęły tworzyć zgraną parę, zaczęły bawić się ze sobą, Fifi nawet matkowała trochę Guciowi :) Jak do stadka dołączył Łini, Fifi też w końcu go zaakceptowała. A chłopaki tworzą super zgrany zbójnicki duet ;)

Posiadanie dwóch kotów to tak jakby inna jakość. Godzinami można obserwować jak bawią się, ganiają, śpią razem. To lepsze od telewizora :) Oczywiście większy jest koszt utrzymania dwóch kotów niż jednego. Jednak jeśli finanse nie są aż taką przeszkodą proponuję rozważyć wzięcie kociej pary. Najlepiej od razu dwóch kotów, wówczas nie trzeba będzie przechodzić przez etap akceptacji nowego zwierzaka przez domownika.

Zawsze warto mieć dwa koty ;) ale szczególnie jeśli dużo pracujemy, często nie ma nas w domu. Wtedy nasz koci towarzysz tęskni. Jeśli przez większość czasu jest w domu sam, może zacząć odczuwać brak towarzystwa. Może psocić w domu, aby zwracac na siebie uwagę.

Jestem zwolenniczką podwójnych adopcji :) I cieszę się, że kilkoro znajomych udało mi się przekonać do tej idei i są zadowoleni teraz bardzo ze swpich kocich duetów :)


Gucio i Fifi - dystyngowana dama i maly łobuziak :)

Nie ma reguły, czy lepiej jest wziąć małego kotka na dokocenie czy starszego. Z doświadczenia widzę, że zwierzaki zawsze wcześniej czy później zawsze się akceptują. Potrzeba czasu i cierpliwości, czasem docieranie się trwa krócej czasem dłużej, ale nie można się poddawać. Napewno jeśli bierzemy drugiego kota, ten pierwszy czuje się zdezorientowany. Koniecznie trzeba okazywać mu cały czas tyle samo miłości i uwagi, co wcześniej, aby nie poczuł się odtrącony. Wówczas też sama aklimatyzacja kotów przebiega szybciej.

A jak było u Was?

środa, 28 marca 2012

Kocie indywidualności, kocie charaktery :)

Przeglądałam zasoby Internetu w poszukiwaniu definicji kocich charakterów. Bardzo mnie to ciekawi, gdyż chciałabym zrobić studia podyplomowe ze spacjalizacji Psycholog Zwierzęcy z ukierunkowaniem właśnie na koty.

Każdy posiadacz kota wie, że nie ma dwóch takich samych kotów, każdy jest indywidualny. Jeden jest kochanym towarzyszem codzienych czynności, drugi jest gadułą, trzeci chowa się w najciemniejsze miejsce gdy zwróci się na niego uwagę etc. W głowie kojarzy mi się analogia do ludzi - również ludzkich charakterow jest tak wiele jak samych ludzi. Można jednak spróbować pokusić się o stworzenie pewnych kategorii, do których można przyporządkować pewne kocie zachowania.

Na stronie  http://www.zoopsycholog.com/ znalazłam ciekawe zestawienie kocich charakterów i chcialabym je tu przytoczyć. Wydaje się bardzo adekwatne :)

Lokator
Ten kot chodzi własnymi drogami, przychodzi i odchodzi, nigdy nie narzeka ,prawie zawsze przebywa w domu nocą i mocno śpi .Lokator to typ dla tych, którzy twierdzą ,że koty nie przywiązują się tak jak psy. Lokator najbardziej kocha cię ,gdy otwierasz puszkę z jedzeniem lub przygotowujesz kanapkę z tuńczykiem. Zasypia na twoich kolanach wieczorem, jeżeli jest mu ciepło i przewiduje, że nie będziesz się ruszać.

Sfinks
Nigdy nie dowiesz się, co myśli o życiu. Tajemniczy wyraz jego pyszczka jest niezmienny; zawsze wydaje się zadowolony, ale w jego głowie  dzieje się wiele rzeczy-zwracaj uwagę na subtelne zmiany w jego zachowaniu. Kot-sfinks jest dość przyjacielski, ale chętnie znika i patroluje swoje terytorium.
Kawałek ŁINIEGO, ale tylko kawalek :) raczej to kot również przytulanka, tyle że woli przebywać bardziej przy człowieku aniżeli na nim (np. na kolanach). Zawsze wydaje się być zadowolony, przekrzywia główkę jak się do niego mówi, jakby uważnie słuchał, wywraca się do góry kołami, jest szczęśliwy, gdy okaże sie mu zainteresowanie.  Ale ma w sobie też coś z przytulanki i kociego indywidualisty. Jego charakter najciężej skategoryzować. Jak znajdę jakiś adekwatny opis, napewno się nim podzielę.


Mój kotek Łini, tu akurat nie w pozycji sfinksa ;) ale wylegujący się na krześle, przeznaczonym już tylko do kociego użytku (lepiej na nim nie siadać;) )

Worek fasoli
Ten kot wygląda jak worek wypchany fasolą. Sypia na grzebiecie z łapami wyciągniętymi do góry i nawet wybuch bomby w pobliżu wywołałby zaledwie nieznaczny ruch jego wąsów. Toleruje wszystkich nowych przybyszów w domu z westchnieniem rezygnacji i w zasadzie nie utrzymuje kontaktów z innymi kotami, chyba, że jest to konieczne ( na przykład w trakcie posiłków itp.).

Nerwusek
Ten typ kota reaguje na każdy, nawet najsłabszy dźwięk czy poruszenie, a poza tym wydaje się zrelaksowany. Dużo czasu spędza w domu śpiąc i wychodzi tylko wtedy, gdy pracujesz w ogrodzie lub gawędzisz z sąsiadami. Zawsze siedzi koło ciebie, chociaż unika twoich kolan.

Komik
Kto powiedział, że koty nie maja poczucia humoru? Życie z komikiem to źródło ciągłej zabawy. To akrobata, przyjmujący najbardziej absurdalne pozycje w czasie snu, ze skłonnością do zrzucania różnych przedmiotów z monotonną regularnością. Ten kot bawi się czymkolwiek i ma nieskończenie dużo energii, wpada w poślizgi na kuchennej podłodze w pogoni za czymś obrzydliwym wyciągniętym spod lodówki. Właściciele często określają kota-komika mianem słodkiego wariata a on po prostu cieszy się życiem.

Dr Jeckyll i Mr Hyde
To najbardziej kochający i uczuciowy kot w stosunku do właściciela, ale bandyta i awanturnik wobec przedstawicieli swojego gatunku. Wydaje się doznawać sadystycznej przyjemności walcząc, torturując i terroryzując inne koty. Za szczególne zabawne uważa nękanie starszych osobników. Włamuje się  do obcych domów i kradnie jedzenie ,zastraszając przy tym mieszkające tam koty. Najlepiej czuje się wtedy ,gdy w procederze nie przeszkadzają mu nadmiernie opiekuńczy właściciele atakowanego przeciwnika.

Kapryśnik
Ten kot domaga się miłości okazjonalnie, a zasadniczo trzyma się na uboczu. Jest szczęśliwy, gdy zwraca się na niego uwagę, ale musi się to odbywać na jego warunkach. Czasami całkowicie ignoruje opiekuna, by po chwili nie odstępować go na krok; to bardzo utrudnia właścicielom poznanie stanu wzajemnych relacji

Schizol
Ten typ kota łasi się wokół twoich nóg, ale jeśli ośmielisz się go dotknąć, podrapie cię po twarzy. Schizol jest mistrzem w wysyłaniu mylących sygnałów; często siedzi na twoich kolanach, ale potrafi cię ugryźć i podrapać, jeżeli będziesz głaskać go o sekundę za długo. Właściciele takich kotów z reguły wierzą, że ich podopieczni musieli być źle traktowani jako kocięta, ale taka teoria rzadko kiedy się potwierdza.

Panikarz
Ten typ kota mógłby być nawet drobina pyłu , biorąc pod uwagę ilość czasu , którą spędza pod twoim łóżkiem. Wychodzi głownie w nocy , albo wtedy, gdy jesteś w innej części domu, o ile się nie ruszasz. Znika natychmiast, gdy dzwoni dzwonek, i pokazuje się dopiero następnego dnia.

Przytulanka
Ten kot zachowuje się tak, jakby ktoś umieścił mu na brzuchu taśmę klejącą, gdyż większość czasu spędza przyklejony do ciebie. Chodzi za tobą wszędzie, śpi z tobą w łóżku, mruczy, ślini się i ugniata łapkami twój brzuch. To maminsynek, który traci apetyt, gdy tylko gdzieś wyjeżdżasz, ale ty nigdzie nie wyjeżdżasz , prawda? Uważasz ,że kot usechłby z tęsknoty, gdyby trzeba było go gdzieś na jakiś czas zostawić.
MÓJ GUCIO :)) to taka przytulanka. Dodam, że straszna zniego gaduła, zawołany zawsze przyjdzie, powie swoje miaaaau? i przytuli się. Zawsze jest gotowy do bycia wziętym na ręce, nigdy nie marudzi. Jak tylko kładę się do łóżka, w mgnieniu oka przychodzi ułożyć się w pościeli :) Ale dodatkowo jest zawsze sklonny do zabawy :) (domieszka komika) Uwielbia gumki do włosów, nosi je w pyszczku :)

Gucio - taka to właśnie kocia przytulanka :) w każdej pozycji uśnie, byle na człowieku. I weź tu się porusz ;)
Arystokrata
Ten kot wygląda jakby nie mógł się nadziwić twojej bezczelności, że śmiesz go dotykać. Taki kontakt napawa go wręcz odrazą. Często znika w sobie tylko znanych miejscach, by być jak najdalej od ciebie.
Kawałek charakteru mojej FIFI... niestety. Ale i tak jest kochana :)

Fifi - najlepiej odpoczywa pod stołem w miejscu, skąd trudno ją wyciągnąć i pogłaskać :)
Wojownik
Ten kot jest milutki i słodki do czasu, gdy próbujesz podać mu tabletkę lub zrobić zastrzyk. Wówczas okazuje się, że ma przynajmniej cztery razy więcej łap, zębów i pazurów, i potrafi tak manewrować swoim ciałem, aby cię skutecznie zranić. Jakakolwiek interwencja ze strony opiekuna lub lekarza wymaga podania mu środków uspokajających. We wszystkich dokumentach u swojego lekarza ma adnotację ”Uwaga, ostrożnie”. Wiele typów kotów raz na jakiś czas odkrywa w sobie prawdziwego wojownika.

Treser
Potrafi zmusić cię do skakania przez obręcz. To kot, który żąda całkowitej uległości i dysponuje całym arsenałem pokrętnych sposobów, aby właściciel był mu posłuszny. Jeśli masz takiego kota, zapewne bardzo go kochasz i wcale nie zdajesz sobie sprawy, że prawdopodobnie śmieje się za twoimi plecami

Wieczny wędrowiec
Nazwa może dziwaczna, ale każdy w swoim życiu spotkał kota-włóczęgę .Koty tego typu, bez względu na to ,jakimi sposobami próbujesz je przegonić z progu domu, sprawiają wrażenie mnicha tybetańskiego, który posiadł , nie wiadomo jaka mądrość. To te owiane legendą stworzenia, które pojawiają się nie wiadomo skąd, wkraczają w twoje życie i natychmiast całkowicie przystosowują się do życia w Twoim domu. Nikt nie wie , skąd przychodzą , ale długo się je pamięta, gdy odejdą. Chodzą z tobą na spacery i podnoszą cię na duchu, gdy jesteś w dołku.
Oczywiście powyższe charakterystyki nie wyczerpują wszystkich kocich typów.

A jakie charaktery mają Wasze koty? Czy zmieszczą się całkowicie w przytoczonej klasyfikacji, czy są jeszcze inne? :)

poniedziałek, 26 marca 2012

Pierwsze kocie ciepłe dni

Nareszcie zrobiło się cieplej. Wiosenną aurę zaczynają też już czuć moje koty :) Odżyły, są bardziej aktywne, od razu chca wychodzić na ogródek, aby wylegiwać się w promieniach słońca :) I podjadać świeżo wyrośniętą trawę.

Chętniej też przesiadują na balkonie obserwując świat zewnętrzny. Nawet Fifince udzieliło się słońce i okupuje deseczkę na balkonie, z której ma świetny widok na ogródek. Oto ona:

Kotka Fifi czujnie obserwująca wiosenny świat z balkonu :)

Gucio jak nie szaleje w ogródku, to wyleguje się na stoliku, wykręcając kołami do góry. Odpoczywa nasłoneczniajac się i nabierając energii.


Gucio - beztrosko wyleguje się na balkonie :)
 Łini atakuje ptaszki na drzewach :) Niestety nie udało mi się uchwycić tego w obiektywie, dla zobrazowania jego odwagi posłużę się zeszłoroznym zdjęciem.



Łini - koci łowca
 A jak Wasze koty witają wiosnę?

niedziela, 25 marca 2012

Dlaczego warto adoptować kota?

Nie wyobrażam sobie, abym mogła kupić kota. Mogłoby być to możliwe, jeśli planowałabym mieć hodowlę kotów lub kota wystawowego :) Ale tak nie jest.

Jechałam kiedyś taksówką. Taksówkarz spytał mnie, czy nie wiem, skąd można wziąć małego kotka. Ma już jednego i chciałby dla niego towarzystwo. Świetna sprawa! Popieram! Oczywiście skierowałam go do schroniska lub do jednego z Domów Tymczasowych dla kotów (skąd są moje dwie kochane znajdki). I tu zaczął się jego niespodziewany wywód! Nie, absolutnie nie chcę takiego kota, przecież to dzikusy, mają już to w genach bo od pokoleń żyły na dworze. Będą niszczyły mieszkanie, sikały, znaczyły teren etc. On chce kota urodzonego w domu, z domowej kotki! O zgrozo! Czym taki kot różni się od kotka w schronisku? Co to za myślenie?

Jest tyle biednych, potrzebujących kotów. Często miały kiedyś swój dom i przez nieodpowiedzialność właścicieli znalazły sie na ulicy. Często są to kotki oswojone, dokarmiane, tęskniące za swoim domem. Przygarniając takiego kociaka zyskujemy przyjaciela na całe życie. Musi jednak być to przemyślana decyzja. Zawsze należy pamiętać, że kot to nie rzecz, jak się znudzi nie można go po prostu wyrzucić. On czuje, żyje, tak jak człowiek. Pisząc to patrzę na mojego Gucia, który właśnie grzeje się na parapecie, wyglądając przez okno :) Został znaleziony na działkach, miał 4 tygodnie. Jego matka i rodzeństwo nie żyły, a on tulił się do martwych ciałek głośno płacząc. Gdyby nie dobre serce człowieka, Gucio nie siedziałby teraz bezpiecznie w promieniach wiosennego słońca...

Planujc zwierzaka w domu, dobrze się zastanówmy. To wspaniałe mieć kociego przyjaciela, jednak trzeba pamiętać, ze kot to obowiązek! Jest w 100% od nas zależny, nie jest przedmiotem, którego można się pozbyć z dnia na dzień. Jeśli już zdecydujemy się na kota, zachęcam do podarowania domu jakiemuś schroniskowemu kotkowi. Koty w schronisku często cierpią, tęsknią za swoim domem, żyją w klatkach, od czasu do czasu jakaś życzliwa ręka wolontariusza pogłaszcze je za uszkiem. Ale co to za życie? Wiele kotów umiera w schronisku nie z powodu chorób, a depresji. Tracą apetyt, nie chce im się żyć, nie mają dla kogo...  Na to nie ma lekarstwa. Jedynym rozwiązaniem jest znalezienie kochającego domu.

Nie wierzcie w jakieś bzdurne zabobony, jakie prezentował swoimi poglądami wspomniany taksówkarz! Kot ze schroniska to wspaniały i oddany przyjaciel. Zróbcie dobry uczynek dla siebie i innych przygarniając takiego kotka.

wtorek, 20 marca 2012

Adoptuj zwierzaka, nie kupuj

Dla posiadaczy konta na FB zachęcam do przyłaczenia się do akcji: http://www.facebook.com/events/240011372762195/240838986012767/?notif_t=like#!/events/240011372762195/240838986012767/
Jest tyle biednych, wspaniałych, a niechcianych zwierząt... warto podarować im dom!!! Odwdzięczą się napewno bezgranicznym oddaniem i miłością :)

Moje 3 koty są oczywiście znajdkami!

poniedziałek, 19 marca 2012

Jakie imię wybrać dla kota?

Jak wpisze się w przeglądarkę hasło: imię dla kota, wyskakuje cała masa różnych stron. Napewno będą one inspiracją, jdnak każdemu kotu powinno nadać się imię zgodne z jego charakterem i osobowością. Bo każdy kot jest inny! No ale jeśli chcemy zestaw kocich imion, to proszę, znalazłam całkiem pokaźną stronkę: http://www.doradca.com.pl/po_godzinach/Imiona.htm
I tu jeszcze znalazłam ciekawy wątek odnośnie nadawania imion kotom - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=77489 z wyjaśnieniem skąd takie imię. Życzę udanych wyborów :)

Wybór dobrego imienia dla kota nie jest wcale taki oczywisty. Wiele osób chce nadać swojemu pupilowi jakieś egzotyczne imię tak, aby uczynić go wyjątkowym. A każdy kot jest wyjątkowym stworzeniem. Stąd też pojawiają się koty Behemoty, Archimedesy, Oksymorony i inne :) Nie mam absolutnie nic przeciwko nim. Uważam, że wybór imienia dla kota jest tak samo ważny jak wybór imienia dla dziecka. Trzeba pamiętać, że kota także można nauczyć reagowania na swoje imię. Jest to szczególne cenne w przypadku kotów wychodzących, kiedy chcemy je przywołać, aby wróciły do domu. Moje koty na dżwięk swoich imion wracają natychmiast do domu :)

Ja też za każdym razem miałam oczywiście problem jak nazwać każdego z moich kotów. Teżzastanawiałam się nad czymś egzotycznym ;) Jednak ostatecznie przy wyborze kierowałam się tym, aby imię było proste, rytmiczne i łatwo wpadało w ucho. Słyszałam, że w imieniu kota powinno być "i", ale też może być jakaś dżwięczna, sycząca sylaba. Ostatecznie naszą pannicę nazwaliśmy Fifi (jest i, jest łatwość i dźwięczność), a kocurki to Gucio i Łini. Banalne i nie banalne zarazem, ale efekt osiągnięty :) Moim priorytetem było, aby koty reagowaly na swoje imiona. Aby je do tego przyzwyczaić, od samego początku głośno wołałam je po imieniu zwłaszcza podczas dawania jedzenia. Nawet jeśli kot udaje przez cały dzień,  że nie pamięta, jak się nazywa, w porze posiłków przypomina sobie o tym aż nadto dobrze ;)

Efekt osiągnięty! Reakcja jest taka, że zawołane przychodzą, gadają, ocierają się o nogi :)  Chyba że mają aktualnie coś innego do roboty ;) ale przeważnie przychodzą. Kot zawsze jest i będzie dużo bardziej niezależny od psa. Można koty wiele nauczyć, jednak w przeciwieństwie do psów nie godzą się na współpracę nakłaniane karami lub nagrodami. Chyba że w grę wchodzi jakiś smakołyk. ;)


A Wy czym się kierujecie/ kierowaliście podczas nadawania kotom imion?

Moi koci rezydenci

Posiadam trzy cudowne koty :) wszystkie doświadczyły bezdomności i zostały przeze mnie przygarnięte. Przedstawiam moją gromadkę:

Fifi - kotka, była z nami pierwsza. Pojechaliśmy do domu tymczasowego dla kotów i.. zobaczyliśmy przestraszoną kotkę, która nie odnajdowała się w przepełnionym kotami domu. Od razu ją pokochaliśmy. I zabraliśmy do domu.
Przez 2 lata była kocią jedynaczką. Obecnie ma już 6 lat. Jest kotką z charakterem, lubi niezależność, wolność i głaskanie tylko wtedy, gdy ma na to ochotę! Oto ona:
Nasza kotka Fifi uwielbia spać w pościeli, ale który kot tego nie lubi :)

Gdy przeprowadziliśmy się do własnego mieszkania, postanowiliśmy sprawić Fifi braciszka. Również biedaka, znalezionego w wieku 5 tygodni na działkach. Fifi nie od razu zaakceptowała, na początku była obrażona  i syczała na Gucia. Oczywiście przeglądałam Internet w celu znalezienia informacji, jak sprawić, aby koty się zaakceptowały. Przekonałam się jednak na własnej skórze, że najważniejszy jest czas. Po kilku miesiącach koty się pokochały, Gucio rozrabiał i zachęcal dystyngowaną damę Fifi do zabawy. Szalały razem, spały obok siebie :) I tak mieliśmy dwa szczęśliwe koty - Gucia i Fifi. Oto Gucio:

Nasz kochany kotek Gucio, obecnie ma już 2,5 roku

I życie toczyło się cudownie w naszej kociej rodzinie. Niestety wydarzyło się nieszczęście - Gucio zaginął. Opiszę o tym innym razem, tu podam link do relacji z poszukiwań na miau: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=120326 Zaginięcie Gucia przyczyniło się do naszego zainteresowania innymi bezdomnymi kotami, którym pomagaliśmy, szukając im domów. I tak przewinęło się przez nasz dom ok. 6 różnych kotów, z których każdy w końcu trafił do kochających domów. Jeden został...

Łini - postanowił zamieszkać na moim balkonie :) Dodam, że mieszkam na parterze w niewielkim bloku z ogródkiem. Oczywiście dokarmiam koty wolnożyjące w okolicy. Dokładnie pamiętam moment, gdy pierwszy raz zobaczyłam Łiniego - taki śliczny, księżycowy kotek, myślałam, że komuś się zgubił. Ogłaszałam go, bezskutecznie. Balkonowy kocur polubił się z Guciem i Fifi i tak.. został z nami. Oto Łini:


Łini - najbardziej lubi odpoczywać na konstrukcji wykonanej specjalnie dla naszych kotów (samodzielnie)
 Zapraszam do uczestniczenia w naszych przygodach i codziennym życiu :)