środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt :) :)

Moi Drodzy, nadchodzą kolejne Święta Bożego Narodzenia. Spędzamy je "wspólnie" kolejny rok.

Życzę Wam wszystkim jak zawsze wszystkiego najlepszego. Takich miłych, rodzinnych Świąt, bez nadęcia i sztuczności. Aby czas się zatrzymał, żebyście się nigdzie nie musieli spieszyć i spędzili Święta dokładnie tak, jak chcecie :)

Naszym kochanym sierściuszkom życzę, aby w Święta dostały fajne prezenty ;) żeby miały pełną miseczkę i mnóstwo rąk do głaskania :)

No i żeby choinka stała w pionie (nasza stoi):


Buziaki i do przeczytania po Świętach :)



poniedziałek, 30 listopada 2015

Zabawa przed snem

Wszystkie koty grzecznie zajęły swoje miejscówki do spania. Tylko Gucia nosi. Rozpiera go energia :) Tak jest codziennie. Wyciągam więc ostatnią gumkę do włosów i ... następuje szał:




Wieczorne harce najlepiej odzwierciedla krótki filmik:


A zaraz potem, jak już się wyszaleje, kładzie się gdziekolwiek i czeka.. czeka aż my pójdziemy spać, żeby móc ułożyć się między nami w łóżku :)

Dobrej nocy kochani! Poniedziałek już minął, będzie z górki ;)

piątek, 27 listopada 2015

Wymieniamy drzwi

Pięć lat już mieszkamy w tym mieszkaniu odziedziczonym po moich dziadkach. Tak się cieszę, że jestem wolna od kredytu! Gdy się wprowadzaliśmy, zrobiliśmy remont kuchni i łazienki, cyklinowanie podłóg, szafy i malowanie. Reszta czekała na lepsze czasy.

Znacie zapewne te "lepsze czasy". Żarówka na kabelku w łazience straszyła ze 2 lata, zanim nie zawołałam fachowca, który dokończył remont i sufit podwieszany :) Mieszkanie to skarbonka bez dna, zawsze można coś ulepszać, wymieniać, zmieniać i podremontować. A jak nie ma czego, to można zmienić wystrój :) I tak w kółko.

Mi jednak idzie to dość opieszale. No ale wreszcie swojej wymiany doczekały się drzwi wejściowe! Te, które były w moim mieszkaniu, mają tyle lat co blok (60). Jakieś 20 lat temu dziadek dołożył drugie drzwi i tak było do dziś :) Ale dziś ta dam ta dam! przyszli robotnicy i zamontowali nam piękną, nową Gerdę!

Najpierw przyszli i wyważyli stare drzwi:


Zrobiło się chłodno, a koty? Jak myślicie? W manosekundę ulotniły się :)

Gucio nie chciał za żadne skarby wrócić z balkonu

Łini skrył się w czeluściach szafy suwanej

a Fifi pod stołem
Robotnicy zapomnieli o wizjerze... a ja się uparłam, że muszę go mieć. Nie kiedyś, tylko teraz! Zmusiłam ich, aby pojechali do firmy i przywieźli wizjer. No bo jak się obejść bez judasza? Skąd bym wiedziała, komu mam otworzyć drzwi a komu nie? Nie do pomyślenia.

Gdy robotnicy znikli za drzwiami, koty wypełzły ze swoich kryjówek i rozpoczęły inspekcję :)











Tyle nowych zapachów, kurzu i sprzętów :) Jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak fajnie pył został rozniesiony na kocich łapkach po całym mieszkaniu... ;) trudno.

Końcowy efekt jest dobry, jestem zadowolona. Drzwi na medal!


Zaakceptowane przez najważniejszych Inspektorów Nadzoru Budowlanego:


Teraz pozostaje sprzątanie, malowanie, gładzenie.. ech zachciało mi się ;) Następne do wymiany czekają drzwi wewnętrzne... ;)

Pozdrawiamy serdecznie i życzymy miłego weekendu! Nasz będzie "sprzątający" ;)

piątek, 16 października 2015

Melancholy

Źródło: Fanpage The Tiger Lilies/ facebook
O tak, dokładnie tak się czuję ostatnimi czasy...
Niemoc i brak energii do działania...
Czy to przesilenie jesienne?

Już kilka tygodni temu wróciliśmy ze wspaniałych wakacji. Podróż do Kirgistanu uważam za jedną z większych przygód życiowych :) Było wspaniale, choć na super pogodę się nie załapaliśmy i nici były z kąpieli w jeziorze Issyk-Kul. Ale co tam. Nie na kąpiele się nastawiałam (choć troszkę liczyłam, że jeden dzień poplażujemy). Pogoda była w sam raz na zwiedzanie :) Zobaczyliśmy wszystko, co planowaliśmy a nawet więcej :) Wjechaliśmy na 4 000 m n.p.m. gdzie ciężko było oddychać, a wokół rozciągały się piękne widoki na ośnieżone góry. Złapała nas śnieżyca, widzieliśmy konwój ciężarówek przemierzających góry Tien-szan. Byliśmy w ruskiej bani, widzieliśmy Nomadów wypasających w górach owce, konie i krowy! Widzieliśmy jurty i mieszkańców gór :) Poznaliśmy fantastycznych ludzi! No pokażę Wam kilka zdjęć:

Jurty na drodze z Biszkeku do Osz

Cmentarz muzułmański

Arslanbob - wioska w górach


Nomadowie

Wypasanie bydła

Kanion Skazka

Kanion Skazka a w tle jezioro Issyk-Kul

Turystom z Syberii zimno nie straszne ;)

4 000 m n.p.m.

Konwój ciężarówek
Jest co wspominać. Jest gdzie wracać :)

Ale obecnie.. melancholia ogarnia mnie.
Do przeczytania :)

sobota, 29 sierpnia 2015

Ostatni weekend wakacji

Pogoda nas w tym roku rozpieszcza. Mamy piękne, ciepłe wakacje. Przed chwilą spojrzałam na termometr w słońcu - szok!


Mieliśmy jechać na wycieczkę rowerową, ale w taką pogodę sił brak! Przeciągające się upały to jednak nic dobrego dla zwierząt i ludzi. Wisła jest taka wąska, że wydaje się, że można ją przejść wpław! Jak żyję nie widziałam, aby z takiej szerokiej rzeki zrobił się prawie strumyk!

No i koty ledwo żywe. Szukają tylko miejsca dla ochłody:

Fifi

Fifi

Gucio najpierw starannie się umył

aby ze spokojem zasnąć 

Łini

jak zwykle na wysokościach
Z wiadomości bieżących to Usia niestety nadal jest leczona na oczka :( Wszystko idzie jednak ku dobremu i mała jest kochana w DT, który dzielnie się nią opiekuje. Na razie więc jeszcze nie szukamy jej domu.

Zdecydowałam się zmienić pracę na mniejszą firmę. Mam dość już tych wielkich korporacji, które wysysają życie z człowieka. Liczę, że będzie lepiej, a jak będzie czas pokaże. Oczywiście w obecnym korpo szok i niedowierzanie! Jak można chcieć odejść z TAKIEJ firmy. Firma jest fajna, prestiżowa, ludzie też mili i współpracujący, ale kultura pracy, rozwój jakiejś ścieżki zawodowej to zabawa z ludźmi w stylu "lubię, nie lubię". No i.. brak życia, to chyba najważniejsza wada... Tak więc po blisko 3 latach powiedziałam NIE. Idę dalej, jak będzie.. zobaczymy, ale trzymajcie kciuki od początku października.

A za 2 tygodnie (niecałe) zaczynam urlop :) Już dawno zaplanowany :) Kierunek Kirgistan :) Nie mogę się doczekać!

Do przeczytania :)

środa, 5 sierpnia 2015

Szybka akcja

Moi drodzy, dawno nie pisałam, bo oczywiście młyn i praca i przygotowania do sezonu jesiennego (choć lato w pełni!) ... ale nie będę narzekała. Wolne chwile poświęcam ostatnio bardziej na pomoc kotom i nie mam kiedy usiąść i napisać.. a pisać o czym to oczywiście jest.

Tak więc szybko zdam relację z pewnej akcji, która ostatnio miała miejsce u mnie w kompleksie biurowym. Moja praca mieści się na lekkim "zadupiu", niedaleko lotniska, w sąsiedztwie pól, domków jednorodzinnych, niezagospodarowanych jeszcze przestrzeni i wielu niskich biurowców. Po 18 miejsce to zamiera. Poza drogą szybkiego ruchu, sąsiadującą z kompleksem.

Kilka dni temu zrobiłam sobie mała przerwę w pracy, aby udać się do sklepu, dać odpocząć oczom od ciągłego patrzenia się w kompa. Miałam chwilę, bo dopiero za dwie godziny byłam umówiona na spotkanie. Idę sobie i nagle patrzę ... w krzaczkach, na pasie zieleni przy ulicy (tej ruchliwej) siedzi mały kotek. Siedzi i miauczy ale nie daje do siebie podejść ani się zwabić. Ludzie przechodzą obojętnie. Ktoś postawił mu miseczkę z wodą. I tyle...

Niewiele myśląc dzwonię do koleżanki. "Hanka, mamy problem... trzeba ratować małego kotka". Kicia miała początek kociego kataru, była zagubiona. Podpytałam się w sklepie i uzyskałam informację, że koczuje tak od kilku dni, a drugiego kotka, który z nią był, przejechał samochód! OMG! Trzeba pomóc.

Szybka akcja. Przyjechała Hanka, nastawiła klatkę łapkę, zanęciłą kotka :) Czekamy. Minuty mijają, kotek nie daje się złapać, ludzie się interesują, a mi coraz bardziej przybliża się ważne spotkanie... Nic, czekamy. Dam radę :) Teraz liczy się kotek :)

Po pół godzinie sukces. Kotek siedzi w klatce! Super, tylko co dalej... Telefony, siatka kontaktów uruchomiona, kotka trzeba podleczyć, więc Hania wzięła go do lecznicy, ale na mnie spadła dalsza odpowiedzialność za jego los.
Oto małe w klatce (zdjęcia niewyraźne, bo robione pod wpływem emocji kiepskim telefonem) :):




I wtem spośród gapiów wyłoniła się jedna dziewczyna. Kociara :) Jest chętna dać kotkowi domek tymczasowy. Nie może wziąć na stałe, bo za pól roku się wyprowadza i nie będzie miała warunków. Ale lepszy domek tymczasowy niż nic.

W lecznicy okazało się, że to 2 miesięczna kotka :) Cudna, maleńka, nieśmiała, ale charaktetrna. Obsyczała wszystkich wokół! Takie to to małe, a syki wydaje jak prawdziwy tygrys!

Dziś kotkę odebrałam i zawiozłam do domu tymczasowego. Od razu została otoczona miłością :) Przytulona zaczęła mruczeć jak traktor! Syków i parchów żadnych nie było :) W sobotę mam dostać dobre zdjęcia kici. I... będziemy szukać jej domu :) Wierzę w naszą siłę i wierzę, ze wspólnymi siłami znajdziemy dla maleńkiej Usi (takie dostała imię w DT) najlepszy z możliwych domków :)

Na razie mała wygląda tak:




Pod oczkami ma takie jakby rdzawe futerko, nie wiem czy jej tak zostanie czy to efekt kociego kataru (ale oczka są już dobre, jeszcze dostała kropelki) czy czegoś innego (np. ma takie umaszczenie?).

Ciesze się, że udało się małą uratować! Na spotkanie zdążyłam :) Wszystko ułożyło się dobrze. Jeszcze żeby tylko znaleźć jej stały dom...

I tak to właśnie ostatnio zamiast pisać i być z Wami jestem w terenie ratując kocie biedy, których w okresie wakacyjnym jest cała masa...

Ściskam i pozdrawiam Was wszystkich oraz całuję w noski wszystkie Wasze kociaki :* Do przeczytania :)

sobota, 11 lipca 2015

Remont elewacji i podróze

Zbieram się i zbieram, aby coś napisać. Ciągle czasu brak, aby zebrać myśli w logiczną całość i wyskrobać sensownego posta. Zaglądam do Was i jestem w miarę na bieżąco z tym, co się u Was dzieje, ale sama miała od jakiegoś czasu blokadę, aby pisać.. Korpo wykańcza i odmóżdża...

Remont elewacji zakończył się pomyślnie, choć u nas oczywiście kilka rzeczy zostało spartolonych i robotnicy wciąż poprawiają. Rusztowania zdjęte ku wielkiemu smutkowi sierściuchów ;) Przez przypadek dowiedziałam się, że łobuzy gościły u naszej sąsiadki na pierwszym piętrze ;) Oto wspomnienie wylegiwań na rusztowaniach:

Zdewastowany balkon

Koty wyryły swój ślad na parapecie ;)

Łini

Och Łini ;)

Szczęśliwce dwa :)
Rusztowania już zdjęte a elewacja pięknie się prezentuje :) Koty znów odzyskały drabinkę do schodzenia na ogródek, ale nie są już takie szczęśliwe na dworze - brak atrakcji remontowych ;) Na czas remontu musieliśmy zdemontować zabudowę balkonu (siatkę dla kotów) i teraz cały czas czekamy na jej przeróbkę przez Bezpieczny kot. Tomek obiecał niedługo zabezpieczyć nam ponownie balkon, więc czekamy z utęsknieniem.

Jeszcze parę słów o podróżach :) W tym roku jakoś ich niewiele, ale trzeba cieszyć się z tego, co się ma. Byliśmy tydzień w Gruzji w maju. Uwielbiam ten kraj. Mogłabym tam zamieszkać... Trafiliśmy na taką piękną pogodę, że zamiast w góry, jak planowaliśmy, udaliśmy się nad morze :) Zwiedziliśmy część wybrzeża, wylegując się na pustych plażach. Było wspaniale! Teraz muszę czekać do drugiej połowy września na kolejny urlop :( na szczęście czas szybko leci :)
Parę zdjęć na wspomnienie...

Kobuleti - rybacy wyruszyli na wieczorny połów


Batumi

Widok z ogrodu botanicznego, który rozciąga się na wzgórzach

Ogród botaniczny

Opuszczona stacja

Droga na plażę

Za granicą... Turcja

Kutaisi

Życzę wspaniałego, słonecznego weekendu i do przeczytania :)