Pięć lat już mieszkamy w tym mieszkaniu odziedziczonym po moich dziadkach. Tak się cieszę, że jestem wolna od kredytu! Gdy się wprowadzaliśmy, zrobiliśmy remont kuchni i łazienki, cyklinowanie podłóg, szafy i malowanie. Reszta czekała na lepsze czasy.
Znacie zapewne te "lepsze czasy". Żarówka na kabelku w łazience straszyła ze 2 lata, zanim nie zawołałam fachowca, który dokończył remont i sufit podwieszany :) Mieszkanie to skarbonka bez dna, zawsze można coś ulepszać, wymieniać, zmieniać i podremontować. A jak nie ma czego, to można zmienić wystrój :) I tak w kółko.
Mi jednak idzie to dość opieszale. No ale wreszcie swojej wymiany doczekały się drzwi wejściowe! Te, które były w moim mieszkaniu, mają tyle lat co blok (60). Jakieś 20 lat temu dziadek dołożył drugie drzwi i tak było do dziś :) Ale dziś ta dam ta dam! przyszli robotnicy i zamontowali nam piękną, nową Gerdę!
Najpierw przyszli i wyważyli stare drzwi:
Zrobiło się chłodno, a koty? Jak myślicie? W manosekundę ulotniły się :)
|
Gucio nie chciał za żadne skarby wrócić z balkonu |
|
Łini skrył się w czeluściach szafy suwanej |
|
a Fifi pod stołem |
Robotnicy zapomnieli o wizjerze... a ja się uparłam, że muszę go mieć. Nie kiedyś, tylko teraz! Zmusiłam ich, aby pojechali do firmy i przywieźli wizjer. No bo jak się obejść bez judasza? Skąd bym wiedziała, komu mam otworzyć drzwi a komu nie? Nie do pomyślenia.
Gdy robotnicy znikli za drzwiami, koty wypełzły ze swoich kryjówek i rozpoczęły inspekcję :)
Tyle nowych zapachów, kurzu i sprzętów :) Jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak fajnie pył został rozniesiony na kocich łapkach po całym mieszkaniu... ;) trudno.
Końcowy efekt jest dobry, jestem zadowolona. Drzwi na medal!
Zaakceptowane przez najważniejszych Inspektorów Nadzoru Budowlanego:
Teraz pozostaje sprzątanie, malowanie, gładzenie.. ech zachciało mi się ;) Następne do wymiany czekają drzwi wewnętrzne... ;)
Pozdrawiamy serdecznie i życzymy miłego weekendu! Nasz będzie "sprzątający" ;)