poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Zasłużony odpoczynek

Nie będzie nas kilka dni. Wyjeżdżamy w siną dal :) pakujemy manatki, rowery i jedziemy na Pojezierze Szackie (Ukraina). Czeka nas kilkudniowa przygoda... małe, ukraińskie wioski, lasy, jeziora ... zasłużony wypoczynek, za to nasze koty tęsknota za nami. Zostają pod dobrą opieką.

Odkąd zaginął Gucio u rodziców mojego K. nie ma mowy o żadnym wywożeniu kotów pod opiekę!!! Never! Nigdy nie chciałabym przeżyć jeszcze raz tego koszmaru. Tak więc rodzice będą doglądać i rozpieszczać nasze kocionki codziennie :) ale u nas w domu. Nie będzie wychodzenia na obchód terytorium, wylegiwania się na trawie, łapania motyli. Będzie za to otwarty balkon i możliwość obserwacji otoczenia zza siatki ;) Czas szybko minie, a kocurki przynajmniej się stęsknią i docenią naszą obecność jak wrócimy :)

Do zobaczenia po powrocie!

Tam będziemy :)

I tu też :)

Mam nadzieję, że pogoda będzie w sam raz na rowerowe wyprawy!


Zdjęcia ściągnięte z Internetu.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Niedzielni przeszkadzacze i leniuchy ;)

Niedziela niestety i u nas deszczowa, pochmurna, wietrzna. Koty siedzą więc w domu i się nudzą. Trochę pośpią, trochę powalczą ze sobą i trochę poprzeszkadzają. Byle tylko być w centrum uwagi ;)

Wykorzystałam moment, że wszystkie sobie gdzieś poszły i zabrałam się za znienawidzoną przeze mnie rzecz czyli sparowanie skarpet. Jedna para w trupie czaszki szybciutko znalazła się w komplecie, ale reszta... same czarne, same podobne ech... Sparowałam dosłownie ze dwie pary jak pojawił się asystent ;) Uwalił swoje cielsko na porozkładanych skarpetkach, rozmruczał się i prosił o uwagę!






Dobra, koniec parowania na razie ;) Wybawca zadowolony. Co się odwlecze, to nie uciecze, ale na razie przerwa.

Przyniosłam z suszarni pranie i położyłam na krześle. Był tam również ukochany kocyk moich kotów. Gucio oczywiście to przyuważył i zrzucił pranie z niewinną miną po czym uwalił się na nim szczęśliwy.
Długo się nie gniewałam, nawet przyniosłam bestii do wylizania śmietanę.



Na koniec kocyk opanowała Fifi, a ja zabrałam się ponownie za parowanie skarpetek ;)


I tak mija niedziela. Leniwie... A jak jest u Was?

wtorek, 23 kwietnia 2013

Taka kocia przyjaźń


Każdy z moich kotów zamieszkiwał w moim domu w różnym czasie. Najpierw była Fifi, potem po kilku latach dołączył Gucio, a ostatni Łini. Nigdy nie miałam kociego rodzeństwa, które od małego jest razem, razem śpi, myje się, bawi. Niestety. Oczywiście wszystko jeszcze przede mną :) ale na razie nie chcę się dokacać…

Każdy z moich kotów jest taki trochę sobie sam. Nie ma kociej spontanicznej miłości, wyrażania uczuć, mycia się nawzajem. Jest za to kocia harmonia i współistnienie. Moje sierści żyją sobie obok siebie. Czasem rywalizują o nasze względy, czasem się ganiają, ale… są momenty kiedy się jednoczą ;) np. gdy któryś miauczy, to pozostałe natychmiast są przy nim, aby sprawdzić, czy coś złego się nie dzieje! Np. gdy wychodzą na ogródek i jakiś obcy kot pojawi się w zasięgu terytorium, jednoczą się przeciw niemu...

Pamiętam sytuację, kiedy mieliśmy tylko Fifi i małego Gucia. Kupiłam Guciowi taką zabawkę – myszkę na sznurku i ten szalał z nią. Szalał, szalał, my coś tam sobie robiliśmy. Zapadła nagle cisza. Fifi przybiegła do nas i zaczęła głośno miauczeć! Prowadziła mnie ewidentnie do przedpokoju. Dobrze, że za nią poszłam… Gucio zaplątał się w sznurek i przyczepił do półki na buty… jeszcze chwila, a by się maluch udusił! Wpadłam do przedpokoju z nożyczkami, ucięłam linkę, Fifi asystowała mi cały czas, gdy oswobodzony Gucio zaczął miauczeć, Fifi zaczęła go lizać… uratowała mu życie! Właśnie w takich sytuacjach widać, jak jednak mimo wszystko moje sierści są z sobą zżyte. Choć sa tak obok siebie...

No, ale jeszcze można je ujrzeć razem, gdy:

1. obserwują i wzdychają do ptaszków na blacie kuchennym:





2. pojawi się w domu nowa rzecz, np. nowa, wykonana przez mojego K. konstrukcja dla kotów :)





3. Chcą spać, akurat w tym samym miejscu (ale nigdy przytulone)






A jak jest u Was?
Macie koty kochające się i okazujące sobie miłość na codzień czy raczej takie jak moje - współistniejące w harmonii? :)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Niedzielna podróż... bez kotów ;)

Poza moją ogromną miłością do kotów mam swoją drugą pasję - uwielbiam zwiedzać ruiny... opuszczone miejsca. Lekko straszne, nie odwiedzane, nie zagospodarowane... po prostu opuszczone.

Wchodząc w takie opuszczone miejsce wyobrażam sobie jego historię, próbuję wczuć się w jego klimat i maniakalnie fotografuję przemijające obrazy.

Dziś nareszcie w pełni słoneczna niedziela. I właśnie postanowiłam spełnić coś, co od dawna sobie obiecywałam - odwiedzić Otwock i Zofiówkę! Sami spójrzcie, czy nie jest to magiczne miejsce: Zofiówka

Już, już bym pojechała, ale jeszcze za chwilkę... spakuję aparat, wsiądziemy w pociąg podmiejski i witaj przygodo :D

Tylko koty będą niepocieszone, nie będą mogły wylegiwać się w ogródku. Pozostanie im cieszenie się słońcem na balkonie :) Powinno im wystarczyć ;) Mam nadzieję, że się nie obrażą, że Pańcia zniknie na cały dzień. Cóż, czasem trzeba zrobić też coś dla siebie!

Gucio już pogodził się z sytuacją i zajął najlepszą miejscówę ;)



sobota, 20 kwietnia 2013

Jak można porzucić swojego zwierzaka?

Do napisania tego posta zainspirowało mnie zdjęcie znalezione na facebooku:


Ludzie tak łatwo pozbywają się swoich zwierząt... bo za stare, bo straciły zdrowie i nie są takie, jak kiedyś, bo urosły, bo nie ma co z nimi zrobić podczas wyjazdu... powodów jest wiele, ja żadnego nie rozumiem.

Serce mi pęka jak czytam kolejny i kolejny raz o tym, że porzucony pies biega wzdłuż ruchliwej drogi za samochodami.... że kot został podrzucony do schroniska, bo właściciel go już nie chce. Przykładów można mnożyć. Zastanawia mnie czemu tak się dzieje?

Ja nie wyobrażam sobie zostawić któregokolwiek z moich kotów, NIGDY! Nawet jeśli będą już stare, może oślepną, stracą zdrowie, zawsze będę je kochała i nigdy ich nie oddam. Najbardziej denerwuje mnie zabobon, że jak kobieta jest w ciąży, to trzeba pozbyć się kota. Bo...? Bo toksoplazmoza... ale czy tak łatwo się nią zarazić? Rozmawiałam ostatnio z moim ginekologiem na ten temat :) Mądry facet. Ma pacjentki, które są w ciąży i chcą oddać swoje koty... zawsze im tłumaczy, że zwierzę to część rodziny, a ryzyko zarażenia się toksoplazmozą w ciąży, zwłaszcza przy kotach niewychodzących jest bliskie zeru! Wiele kobiet po rozmowie z moim lekarzem zdecydowało się jednak nie oddawać kotów, urodziły zdrowe dzieci i są szczęśliwe całymi rodzinami!

No właśnie, przejdę do meritum. Nie życzę nigdy nikomu źle, ale jednak tu jest wyjątek. Chciałabym, aby osoby, które tak łatwo oddają swoje zwierzaki, wyrzucają, pozbywają się ich w okrutny sposób, spotkał taki sam los na starość! Żeby zostały same, przerażone, bez pomocy znikąd! A zwłaszcza od najbliższych...

Bo jak można wyrzucić/ porzucić ukochanego zwierzaka, który przekraczając próg naszego domu, staje się członkiem rodziny?


wtorek, 16 kwietnia 2013

Wyróżnienie Liebster Blog :)

Właśnie otrzymałam wyróżnienie od blogerki, którą bardzo lubię czytać: Hakuna Matata! Bardzo dziękuję za docenienie, to moje pierwsze więc z sierściami pękamy z dumy :) Motywuje mnie ono do dalszego systematycznego pisania, mam nadzieję, że Was nie zanudzam i że lubicie do nas zaglądać :)


Moje odpowiedzi na pytania:

1. Jedną rzeczą jaką byś zabrała gdybyś miała znaleźć się na bezludnej wyspie jest...?
dobra książka (jeśli nie można zabrać kotów, bo to nie rzeczy) ;)

2. Najśmieszniejsza sytuacja, która Ci się przydarzyła?
hmm ojej nie pamiętam... ale ciągle przytrafia mi się coś dziwnego

3. Jaki styl ubioru preferujesz? 
całkowicie casual

4. Gdzie najczęściej spędzasz wakacje? 
Podróże w nieznane miejsca, głównie na Wschód (kraje byłego ZSRR)

5. Ulubiona pora roku?
Jesień

6. Gdybyś była zwierzakiem byłabyś? 
Kotem :)

7. Ulubiony owoc/warzywo? 
Avocado

8. Możesz przenieść się w dowolne miejsce, gdzie by to było?
Ksamil, Albania

9. Cecha charakteru, której najbardziej u ludzi nie lubisz?
Nieszczerość

10. Cecha charakteru, którą cenisz u ludzi?
Szczerość

11. Ktoś na kim zawsze możesz polegać? 
Moi przyjaciele, cieszę się, że ich mam nawet jak nie widujemy się aż tak często, jakbym chciała
 
A oto moje pytania:
1. Ulubiony zwierzak :)
2. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
3. Gdyby nie trzeba było pracować, to byś....
4. Ulubiony kolor
5. Las czy rzeka, a może łąka?
6. Gdy nie mam na nic ochoty, to....
7. Leniuchowanie przed telewizorem czy aktywny wypoczynek?
8. Rower czy spacer?
9. Lubię czuć się...
10. Kocham...

A blogi nominowane przeze mnie to (kolejność przypadkowa):
5. Buromi
8. http://haruki.pl/ - dla odmiany blog o pieskim życiu :)
 
I  chciałabym więcej, ale zasadą nominacji jest: "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Mam nadzieję, że żaden z nominowanych orzeze mnie blogów nie dostał wcześniej nominacji :) Wszystkie się czyta wspaniale, bo naprawdę miło jest dzielić się wspólnie miłością do życia i zwierząt!

Nie dobrnęłam do 11 pytań, ale 10 i tak daje sporą wiedzę o osobie nominowanej :)
 
Pozdrawiam, dziękuję raz jeszcze i zapraszam w nasz świat :)

 
 
 

niedziela, 14 kwietnia 2013

No i koniec przyjemności...

Jak zawsze weekend się kończy. Nigdy nie mogę się z tym pogodzić, ale niestety nie mam na to wpływu. Szkoda... szkoda, że to tylko dwa dni. No w moim przypadku "odpoczynku" od pracy było trochę więcej, bo byłam na zwolnieniu. Ale co to za przyjemność chorować?

No cóż, było cudownie, miło, leniwie, troszkę spotkań ze znajomymi, ale przede wszystkim cieszenie się obecnością moich sierści :) Sierści też się chyba nacieszyły moją obecnością, byłam z nimi cały tydzień! Może nawet już do niej przywykły, może zdziwią się, gdy jutro rutyna pracowego dnia powróci... Znów budzik na 6:30, szybki prysznic, śniadanie i droga w korku do pracy. A przed tymi wszystkimi czynnościami oczywiście nakarmienie wygłodniałych kotów :) W pracy Meksyk, potem stanie w korku do domu, powrót i... powitanie kocurów :)

Ale teraz już pora spać :) Ostatnie minuty weekendu mijają bezpowrotnie. Na szczęście za tydzień znów weekend!

Dobranoc! :)



To kotek, którego miałam kiedyś przez chwilę. Iwan. Opowiem Wam kiedyś o nim :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Uczta dla kotów i ludzi


Ładna, aktywna sobota. Nareszcie słonko. Przeszła nawet pierwsza wiosenna burza! Czuję się już dużo lepiej, niestety teraz kręgosłup mi nie domaga. Starość nie radość ;) Na szczęście leki pozwalają zapomnieć na trochę o bólu. Choć okropnie jest być tak uziemionym i nie móc się schylać, nawet żeby pogłaskać sierściuszki L
Ale miało być o uczcie a nie o zdrowiu J Tak, jest uczta, my raczymy się krewetkami. Tak tak, robione na woku, pyszne:






Krewetki podrażniły zmysły kocurów. No tak, w weekend należy się im też jakaś odrobina luksusu i przysmak. Tak więc mięsko odmraża się w zlewie, a łobuzy nie mogą się doczekać. Oto dokumentacja filmowo zdjęciowa J







A Wy jak dogadzacie sobie i kotom w ten piękny weekend?

środa, 10 kwietnia 2013

Chorowanie z kotami


No i dopadło mnie. Na sam koniec tej wstrętnej zimy przypałętał się do mnie wirus. A tak dzielnie się trzymałam, gdy wokół wszyscy byli chorzy. A jednak… gorączka, ból mięśni, drapanie w gardle. Skończyło się wizytą u lekarza i zwolnieniem. Garść leków zakupiona (bosz.. ile one kosztują, zostawiłam majątek w aptece, ale mam Gripex, Rutinoscorbin, witaminę C, wapno, Herbitussin do nawilżania gardła, Tantum Verde i jeszcze kilka jakiś dziwnych leków), chorować czas zacząć…

Jedynie koty cieszą się z mojej choroby ;)  Rano jak co dzień budziły mnie na śniadanie i były wielce zdziwione, że nie dzwoni budzik. Jak to, nie będzie śniadanka? No nie, musiałam się zwlec i napełnić miski, bezdyskusyjnie. Jakie było zdziwienie sierściuchów, gdy zamiast krzątać się w kuchni, przygotowywać w pośpiechu śniadanie i parzyć poranną kawę… wróciłam do łóżka! J Wróciły i ze mną, najedzone, zadowolone, mruczące. Wygrzewały mnie do południa, pewnie próbując wyciągnąć ze mnie chorobę!
W końcu musiałam wstać. Trzeba trochę popracować, niestety. Odpalam komputer, koty zdziwione moją obecnością. Jakbym zakłóciła ich rytm dnia. Krążą wokół mnie, zawijają ósemki, gadają, przynoszą zabawki J Chwila, chwila, muszę coś zrobić, popracować. Siadam przy kompie. Łini od razu wskoczył do swojego pudełeczka, usytuowanego przy komputerze, zwinął się do snu i odpalił mruczando J Tak, Pańcia zostaje z Wami, łobuzy moje kochane J

Łini pilnuje mnie przy komputerze :)


I będziemy tak razem przez kolejne kilka dni!

Mam wrażenie, że koty cieszą się z mojej choroby J choć ja wolałabym już cudownie ozdrowieć!

sobota, 6 kwietnia 2013

Koci asystenci

Sobota. Najwyższy czas posprzątać trochę w domu, wstawić pranie, pozmywać... Najpierw obowiązki a później przyjemności ;) Niestety kiedyś trzeba ogarnąć życiową przestrzeń. Samo się nie posprząta. No to zaczynamy.

Wstawiamy pranie. Oczywiście Łini musi asystować przy każdym moim ruchu. Wyciągam kosz z brudami, hop! już w nim siedzi. No tak Pan Inspektor musi sprawdzić, czy aby na pewno wszystko znajdzie się w pralce... dosłownie. Popatrzcie:





Lepiej już wyjdę, bo Pańcia jeszcze i mnie upierze ;)

Nawet Gustaw zainteresował się, gdy sięgałam do szafy po kosz z brudami:


Pralka pierze, czas więc wyjąć naczynia ze zmywarki i włożyć to, co się uzbierało w zlewie. Łini musi sprawdzić oczywiście stan zmywarki! Czy aby na pewno jest czysta, czy nic w niej nie zostało?





A ta szafka po co jest otwarta? Trzeba koniecznie sprawdzić, czy Pańcia zrobiła w niej porządek! A może coś do jedzonka by się tam znalazło?




hmm nie ma nic do jedzenia... trudno, więc może jednak się zdrzemnę? Skoro tak się napracowałem! 
Ach ci koci asystenci. Wszędzie ich zawsze pełno. Wszędzie muszą wsadzić swój nos i sprawdzić ;) Diabły tasmańskie!

A Wasze koty też Wam tak we wszystkim asystują? ;)