sobota, 25 października 2014

Kocie trofeum

Bohaterem dzisiejszego posta jest Łini. Łini i ... sikorka. Możecie się łatwo domyśleć, co się stało. Otóż Łini przyniósł nam dziś do domu swoje kocie trofeum - sikorkę. Z dumą ją zaprezentował. Z ogonem do góry i z sikorką w paszczy przeszedł obok Fifi i Gucia. Gucio i Fifi zaciekawione zdobyczą poszły za Łinim, prosto do moich stóp. A ja mało nie zemdlałam! Krzyknęłąm, aż ściany się zatrzęsły! Łini ze zdziwienia otworzył pysk, z którego na ziemię wypadła konająca sikorka...

Szybka akcja ratunkowa ptaszka niestety nic nie dała. Sikorka nie przeżyła :(

I co mam zrobić? Pochwalić Łiniego? Czy raczej skarcić?

Smutny pobiegł znów na ogródek, a reszta bandy za nim... mam nadzieję, ze już niczego nie upoluje!

Dokumentacji zdjęciowej zdarzenia brak.

Jeszcze się trzęsę ze zdenerwowania.

Jak ja nie lubię takich sytuacji... to nie pierwszy i zapewne niestety nie ostatni raz. Kilka dni wcześniej była myszka, ale ją udało się uratować.

Miłego weekendu :)


Powaliła na kolana mnie ta "kocia dyskoteka: ;) :D

wtorek, 21 października 2014

Koci pocieszacze

Oj ciężki mam teraz czas w pracy. Bardzo intensywna końcówka roku, plany na 2015 i do tego nowy szef. Trzeba przeżyć, ale praca wysysa ze mnie energię maksymalnie. Do tego ta pogoda - szkoda, że zepsuła się i nie ma słońca. Słońce zawsze daje trochę pozytywnej energii. A tu deszcze, wiatr, szaro buro. Wracam do domu padnięta. Marzę o położeniu się bezmyślnie, nie mam siły wykrzesać energii na zrobienie czegokolwiek. Minie... :)

Ale w takich sytuacjach co wieczór przychodzą na pomoc moje kocie szczęścia :) Koty czują, wiedzą, ogrzewają i mruczą, tak jakby starały się dodać mi otuchy :) Dają się przytulać, tłamsić i tarmosić ;) Są. Asystują. Mruczą, Czuwają :) Wszystkie trzy. Moje sierści kochane.



Z pewnością dobrze wiecie, co czuję :)
Uwielbiam je :)

sobota, 18 października 2014

Leniwce

Zabieram się i zabieram, aby coś napisać. Za każdym razem siadam, otwieram posta, napisze parę słów i... brak weny. Tyle się dzieje, a ja jakoś nie potrafię ubrać tego w słowa. Mam nadzieję, że tym razem się uda :)

Próbowałam nawet napisać posta z wyjazdu w góry. Było fantastycznie! Odniosłam mój mały sukces, bo przełamałam lęk wysokości, nie straszne mi były półki na skałach i wysokie drabiny nad wodospadami :) Jestem z siebie dumna :) Szkoda, że nie chcą mi się zdjęcia wstawić. Poprzekręcałam je w programie Microsoft i teraz wstawiają mi się na bloga jakoś bokiem... i nie mogę ich odkręcić. A pokazywać jest co! Kilka zrobionych horyzontalnie zdjęć udało mi się wstawić poniżej :)

Słowacki Raj - wspinaczka pod górę

Zamek Spiski - aby się do niego dostać trzeba było wejść na całkiem sporą górę!

Po łańcuchu

Dolina Hornadu

I w dół po drabince 

Zamek i skansen


W tle Tatry Wysokie
Było wspaniale, relaksująco, dużo się działo, jaka ta Słowacja i Słowacki Raj przepiękne! Czas niestety szybko zleciał... I znów powrót do rzeczywistości i gonitwy dnia codziennego...

Weekend spędzamy leniwie :) A co, przynajmniej teraz nie będę się nigdzie spieszyć. Aura na dworze jesienna, choć jeszcze jest dość kolorowo. Lubię jesienne kolory :)

A koty? Każdy z nich odpoczywa na swój koci sposób :)




Gustaw z pańciem :) Nawet pozycja snu podobna :)

Pańcio wykurzony! Łóżeczko jest tylko moje :D



Miłego weekendu!
Ja delektuję się nic nie robieniem :)