Było już po 23 kiedy zdecydowaliśmy się położyć. Wyszłam jeszcze na balkon, aby zamknąć kratę a Łini niepostrzeżenie wymknął się za mną. Zamknęłam kratę, zamknęłam balkon i położyłam się spać. Usnęliśmy szybko. Biedny Łini zorientował się, że nikt nie ma zamiaru go wpuścić do domu. Pewnie miauczał, drapał w drzwi, a my sobie słodko spaliśmy. Przebudziłam się nad ranem, bo zaniepokoiły mnie odgłosy płynące z balkonu. Ktoś skrzypiał kratą jakby próbował ją otworzyć... a pozostałe koty warowały z nosami przy zasłoniętym oknie. Z lekką adrenaliną otworzyłam balkon i... do mieszkania wparował z impetem przerażony Łini. Pobiegł prosto do kuwety ;) pozostała dwójka za nim oczywiście :) Gdy już skorzystał z toalety, zaczął mnie "opieprzać" skrzecząc i miaucząć na mnie. No fakt, jak mogłam mu to zrobić! Noce wprawdzie nie są już takie zimne, na balkonie jest budka wyłożona polarem w środku, ale... jak to się mogło stać, że zapomniałam wpuścić Łiniego! Był oburzony! I później cały dzień przewalał się z kąta w kąt, przysypiając.
Choć staram się uważać na moje koty, niektórych rzeczy jak widać nie można przewidzieć! Koty jak kameleony niepostrzeżenie potrafią zniknąć ;) czmychnąć między nogami, aby zrobić coś, na co mają ochotę. Na szczęście już obrażenie minęło Łinkiemu :) A ja przed położeniem się spać będę zawsze sprawdzała, czy któryś z moich kotó nie został na balkonie. Ot i taka to nauczka :)
Łini dziś odsypiał stresującą noc na swojej ulubionej miejscówce - moich torebkach :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za pozostawiony komentarz :)