Życzymy wszystkim spokojnych, radosnych i mruczących Świąt Wielkanocnych! Miseczek pełnych świątecznych rarytasów i mnóstwa przyjaznych gości, chętnych do głaskania i podziwiania :)
A my wracamy po świętach!
Do zobaczenia :)
piątek, 29 marca 2013
środa, 27 marca 2013
Łini i jego miny :)
poniedziałek, 25 marca 2013
Łini podrapaniec jeden
Zimno, wietrznie, śnieżnie, wcale nie wiosennie. Co z tego,
że słońce świeci na całego, jak mroźny wiatr przypomina ciągle, że wiosna
jeszcze wcale nie nadeszła… Koty ożywają
widząc słonko, ale jak wystawiają nosa na dwór, szybko chcą wrócić! Poza Łinim…
Temu diabłu mrozy nie straszne! W sumie kilka lat przeżył na wolności, do
kiedy nie zadomowił się na moim balkonie, w moim sercu i później moim domu
(historia tu: http://koty-nurmi.blogspot.com/p/ini-vel-mimi-vel-minister.html).
Uwielbia wychodzić wieczorem na obchód terytorium. Czy sypie śnieg, czy pada deszcz,
czy wieje… on z ogonem do góry spaceruje sobie po dworze. Zawsze najpierw
pierwsze kroki kieruje do sąsiadów do ogródka, pewnie sprawdzić czy może Marmur
i Czarna (koty sąsiadów) nie śpią ;)
Mieszkam w takiej okolicy, gdzie jest również trochę kotów
wolnożyjących. Znam je oczywiście wszystkie i dokarmiam. Większość
posterylizowana i pokastrowana, ale zdarzają się egzemplarze od czasu do czasu
gdzieś z działek, skłonne do walki o terytorium…
No i wieczór. Łini jak zwykle „kojoci” pod drzwiami
balkonowymi domagając się wypuszczenia. Puszczam
nygusa. Nie mija kilka minut z dworu dochodzą kocie miauki! Miauki okropne,
gonitwa przez krzaki. I wraca Mimiś… „kojoci” tym razem, aby wpuścić go do
domu. No może nie całkiem na tarczy… ale jednak… na pyszczku szrama L facet bez blizny to nie
facet ;) Przemywam wodą utlenioną, co oczywiście jest okupione prychaniem i
wykrzywianiem się, ale trzeba odkazić! Krew nie leci, ale szrama jest. A Łiniak
patrzy tymi swoimi wielkimi zielonymi oczkami niewinnie. Wtula się w pościel i
usypia zmęczony …
No mniej więcej tak Łini śpi - tylko teraz jest bogatszy o bliznę... |
niedziela, 24 marca 2013
Kocie życie w biegu
Dawno nie pisałam o mojej kociej gromadce. Wpadłam w wir
obowiązków, biegu, pracy, w pośpiechu jedząc lunche, napełniając nieregularnie
kocie miski… Koty złe były na mnie, rzadko mnie widywały ostatnio. Pomiędzy
pracą a różnymi zajęciami, spotkaniami, wyjazdami mało miałam dla nich czasu. A
one bardzo się dopominały o uwagę! Tylko wieczorami, gdy padałam ze zmęczenia
na kanapę, przytulały się wszystkie trzy, rywalizując o moje ręce, które leniwie,
zmęczone głaskały je ile jeszcze miały sił.
Dopiero wreszcie dziś mam dla nich więcej czasu. Diabły
tasmańskie od razu wyczuły, że to niedziela i że mogą mieć mnie wreszcie dla
siebie. Nie chcą nawet wyjść na dwór, śledzą każdy mój krok J Gucio nawet wygrzebał
gdzieś starą zabawkę i przyniósł w pyszczku, abym się z nim pobawiła. Łini
tylko chwilkę popatrzył przez okno na gołębie, achując i ochując na ptactwo, a
potem dzielnie mi asystował. Gdy kroiłam chleb, przyglądał się z bliska na
ruchy noża ;) Gdy robiłam twarożek, podlizywał śmietanę ;) A gdy wyjęłam
miednicę, aby uprać wreszcie te wszystkie koszule, które się nazbierały,
usadowił się w miednicy i nie chciał jej opuścić ;)
Koci asystent :) |
O nie, nie wyjmiesz mnie z tej miednicy tak łatwo :) |
Tak, dzisiejsza niedziela, wreszcie nie w biegu i pośpiechu,
będzie właśnie dla moich sierściuszków J
Będę leżała do góry kołami jak Fifinka, delektując się kocią
obecnością i mruczeniem !
O tak będę dziś leżała, a co! |
niedziela, 10 marca 2013
Po co kotu drzwi?
Zawsze mnie to zadziwia i za każdym razem zastanawia. Czy
moje bestie sobie ze mnie drwią, czy faktycznie nie lubią drzwi. Dla kotów
drzwi mogłyby nie istnieć J
Po co one? Mogłyby być cały czas otwarte. Bo przecież, kiedy zamykam pokój, to
zawsze któryś z moich nygusów chce akurat do niego wejść! Tak samo z drzwiami
balkonowymi. Stoją bestie i patrzą się na klamkę. Wstaję leniwie, podchodzę do
balkonu, otwieram drzwi… wszystkie trzy od razu są na balkonie. Więc zamykam
drzwi z powrotem, siadam na kanapie, odwracam się i… oczywiście wszystkie trzy
błagalnym wzrokiem patrzą już z balkonu i chcą wejść… Wpuszczam je więc … nie
minie kilka minut, jak znów chcą wyjść. Złośniki jedne J
Wygląda to mniej więcej tak:
Gucio domaga się kategorycznego wypuszczenia na balkon ... aby po chwili chcieć oczywiście wrócić do domu... :) |
sobota, 9 marca 2013
Sobotni poranek z kotami
Nareszcie weekend J
Uwielbiam weekendy! Mogę wstać trochę później, powylegiwać się w łóżku nie
myśląc o tysiącu spraw do załatwienia. Jednak tak do końca nie mogę pozwolić
sobie na poranne leniuchowanie… już moje koty zadbają o to, abym wstała i
napełniła ich miseczki jedzeniem J
potem mogę sobie robić, co chcę, ale kocie śniadanie musi być na czas!
No więc dziś postanowiłam być nieczuła na kocie prośby.
Udawałam, że śpię, choć już się przebudziłam. Kotów jednak nie da się oszukać.
Gdy otworzyłam oczy, zaczęło się J
Wskoczyły wszystkie trzy do łóżka! Gucio zaczął spacerować po mnie, Łini
ocierał się pyszczkiem o moją twarz, a Fifi pomiaukiwała. I tak do skutku,
zamieniały się rolami – raz Gucio ocierał się o moją twarz, a Łini po mnie
spacerował, raz Fifi spacerowała, a Łini się ocierał itp. itd. Każdy kociarz
zna to uczucie ;) pora wstawać! Koniec sobotniej laby ;)
Dobra WSTAJĘ! Od razu wszystkie trzy ustawiły się w rządku i
pokierowały mnie do kuchni. Nie, nie, nawet do łazienki nie mogłam zajrzeć ;)
prosto do kuchni! Ustawiły się bestie, szantażyści mali! przy swoich michach, 3
pary oczu wpatrzone we mnie, śledzące każdy mój ruch… Sięgam ręką w stronę puszki z suchym, widzę
zadowolenie na kocich pyszczkach… no jeszcze chwilkę się podroczę, potrząsam
puszką, widzę zniecierpliwienie, ich wzrok przeszywa mnie niczym 3 pary
sztyletów wbitych prosto w moje serce… no dawaj jeść, dawaj jeść, nie ociągaj
się, już już TERAZ! No dobra J
napełniam miski suchym, obowiązek spełniony… J
zaczyna się sobota J
sobota z kotami ;)
A bestie pałaszują, aż im się uszy trzęsą… J
sobota, 2 marca 2013
Przed wiosenne harce :)
Ciepło. Bezchmurne, błękitne niebo. Słońce! Wreszcie
słoneczny, piękny dzień. Od razu chce się żyć. Wiosenna energia rozpiera nie
tylko mnie J
Szaleją również moje koty. Nie chcą usiedzieć w domu, nie cieszy ich zabawa
myszką. Bezwzględnie, miaucząc chórem domagają się wyjścia na dwór! Patrzą na
mnie wszystkie trzy swoimi pięknymi, zielonymi oczkami i miauczą, co raz
spoglądając na zamknięte, balkonowe drzwi.
Nie miałabym serca, gdybym im nie ustąpiła J Otwieram więc balkon.
Radość futerek jest ogromna! Od razu z rozpędu wyskakują na ogródek, aby wiatr
i słońce musnęło ich sierści! Szaleństwo. Gonitwa. I odpoczynek w cieniu bzu J Stoję na balkonie z
twarzą skierowaną ku słońcu i cieszę się patrząc na moje kocury. Są takie
szczęśliwe! Chyba faktycznie nadchodzi wiosna J
A oto dokumentacja zdjęciowa:
Łini (vel Mimi) odpoczywa po pogoni za liściem w cieniu bzu |
Fifi podjada trawę |
Gustaw obserwuje sytuację z góry (za chwilę już dołączył do stadka) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)