poniedziałek, 29 lutego 2016

Zaklinaczka kotów

Jakiś czas temu otrzymałam od wydawnictwa Illuminatio książkę, która wchodziła na polski rynek - Zaklinaczka kotów. Jest to zbiór porad jak postępować z kotem zebranych przez najsłynniejszą na świecie kocią behawiorystkę - Mieshelle Nagelschneider. Myśl przewodnia książki to: "Dlaczego koty są, jakie są i co zrobić, by w końcu zaczęły się słuchać".

O ile poznanie mechanizmów kociej psychiki i impulsów, które na nią działają, jest szalenie ciekawe, o tyle zastanawiam się, czy kot może zacząć się słuchać człowieka. Każdy kot ma inny charakter, każdy jest indywidualistą. Czy można go sobie podporządkować czy to raczej on podporządkowuje sobie nas?

Mimo wszystko pewnych zachowań i reakcji kotów możemy się nauczyć. Dzięki temu możemy nawiązać z nimi porozumienie, co z pewnością poprawi jakość życia :) Koty często na swój sposób próbują nam coś pokazać. Przykład - kot zaznaczający swoje terytorium siusianiem. Pewnie wiele z nas miało ten problem. Nie powiem - ja też. Pamiętam jak dziś, jak obsikiwała Fifi. Tak reagowała na silny stres gdy byłam domem tymczasowym i przez nasze mieszkanie przewinęło się sporo rożnych kotów. Nie pomogły feromony, środki uspokajające... znaczyła zapamiętale swoje terytorium i nie było wyjścia - musiałam się poddać. Gdy zaprzestałam działalności, Fifi przestałą sikać :)

Trzeba nauczyć się żyć z kotem. Zaakceptować jego niezależność i potrzebę wolności, przy czym wyuczyć go różnych reakcji, dzięki którym będziemy się porozumiewać. Odnoszę wrażenie, że ja już ten błogostan osiągnęłam. Koty żyją w harmonii z nami i ze sobą :) Zdarzają się sytuacje nieprzewidziane, jak np. goście ;) ale i w nich koty i ja potrafimy sobie poradzić, Nic na siłę. Towarzyski Gucio zawsze nam asystuje. Łini z dystansem przygląda się i kiedy uzna, że nic mu nie grozi, daje się pogłaskać :) A Fifi zmyka za każdym razem chowając się w najczarniejszy kąt.

Trzy koty, trzy charaktery.

Zaklinaczka kotów pokazuje pewne schematy kocich zachowań. My "stare kociary i kociarze" znamy je doskonale. Jednak osobom świeżym, które dopiero co zaczęły żyć z kotem lub faktycznie nie potrafią sobie z nim poradzić, lektura na pewno się przyda.





sobota, 27 lutego 2016

Bukareszt - miasto kontrastów

Cieszę się, że miałam okazję trochę zwiedzić Bukareszt, podczas podróży służbowej. Często podróże służbowe to tylko przejazd taksówkami na niekończące się spotkania, wieczorna kolacja w drogiej restauracji nie wiadomo gdzie (bo już ciemno) i powrót na lotnisko. Tym razem było inaczej :) Udało mi się wynegocjować dodatkowy dzień, abym mogła zobaczyć miasto, do którego mnie wysłano.

Przyleciałam w środę 17 lutego późnym popołudniem. Nie było już sensu wychodzić na zwiedzanie, więc udałam się tylko do pobliskiego centrum handlowego na zakupy. Miałam misję - kupić solone pestki słonecznika Nutline i pasty wegetariańskie, które można kupić tylko tam, a które bardzo mi smakują:

Nutline - mogę je skubać i skubać :)

Najlepsza oryginalna. Szkoda, że w Polsce niedostępna
Spotkania zakończyły się w piątek po południu, kiedy jeszcze było jasno, tak więc postanowiłam nie marnować czasu i udałam się na wypad do miasta. Taksówką (są bardzo tanie!) pojechałam na Plac Unii - centralny Plac Bukaresztu. Udałam się Bulwarem Unii do Parlamentu, zbaczając z głównej ulicy i fotografując kontrasty. Główne ulice są okazałe i czyste, ale wystarczy skręcić w bramę a przechodzi się do innego świata... Popatrzcie sami, zapraszam na spacer po Bukareszcie:

Plac Unii

Ogromne fontanny na Placu Unii i Bulwarze

Fontanna pośrodku Ronda


Wielkie budynki wzdłuż Bulwaru Unii

Parlament - największy w Europie, druga co do wielkości budowla po Pentagonie

A w bramie śpią bezdomni...

Parlament

Parlament - obeszłam go. Zajęło mi to godzinę :)

Bulwar Unii i fontanny



Gdy skręciłam w bramę, zbaczając z głównej ulicy, moim oczom ukazał się inny świat. Mnóstwo pięknych, opuszczonych budynków, których nikt nie remontuje. W ruinach bawią się dzieci i koczują bezdomni...












Powrót do Parlamentu



Przez park udałam się do metra i kombinowanym połączeniem - metro i tramwaj dotarłam do hotelu


Całkiem ładny miałam pokój hotelowy, z dużym oknem i widokiem na park.


Następnego dnia w sobotę miałam już czas tylko dla siebie. Z książkowym przewodnikiem Pascala udałam się zobaczyć Stare Miasto i opisane atrakcje. Znów zaczęłam z Placu Unii, jednak nie poszłam w stronę Parlamentu, a przez Starówkę do Placu Uniwersyteckiego i dalej Placu Romana






Rzut oka na Plac Unii z innej perspektywy





Na Starym Mieście również sporo opuszczonych, nie remontowanych budynków




































Widzicie zadek uciekającego kota? To jedyny kot, jakiego spotkałam w Bukareszcie...









Łuk Triumfalny złapany w obiektywie z taksówki

Dom Prasy (taki mini Pałac Kultury :) )

Zamiast pomnika Stalina, pomnik Wolności

I tak dotarłam z powrotem do hotelu a mój czas na zwiedzanie Bukaresztu skończył się. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was zdjęciami :) Wrzuciłam ich tyle, żeby później Pantera nie wypomniała mi, że skąpię ;)

Zachęcam do odwiedzenia Bukaresztu. Miasto można spokojnie zwiedzić w dwa dni. Ja tam jeszcze z pewnością wrócę, bo kilka atrakcji musiałam pominąć - były zamknięte i niestety nie starczyło mi już czasu.

Miłego weekendu i do przeczytania :)