Byłam wczoraj u weterynarza po Fiprex i od razu Milbemax, aby zabić ewentualnego tasiemca. Taką samą kurację stosowałam 5 tygodni temu. I co z tego? NIC. Pojawiły się pchły. Podobno bardzo dużo kotów i psów na osiedlu ma teraz pchły i właściciele tłumnie przychodzą do weta ...
Już sama nie wiem, co robić. Zakropliłam znów futerka i czekam. Mam nadzieję, że tym razem pomoże. Strasznie współczuję moim biedactwom, bo widać, że ugryzienia pcheł są dla nich bolesne :(
A Wasze koty miały kiedyś pchły? Jak sobie z nimi poradziliście?
Poza tym życie płynie szybko i monotonnie. Dopiero weekendy, zwłaszcza te długie, przynoszą urozmaicenie :) U nas dziś wyszło słońce, jest cieplej i od razu chce się żyć :)
Miłego długiego weekendu!
Gucio i Fifi - rzadki widok, gdy leżą obok siebie :) |
maja miala jak byla malutka, oprocz tego ze byly na niej to trzeba bylo wykladziny spryskac...
OdpowiedzUsuńpowodzenia w walce
dziękuję Monika :) Walka jest straszna, koty biedne a i ja jestem co jakiś czas ukąszona. Bez spryskania mieszkania chyba się nie obejdzie. Na szczęście nie mamy dywanów i wykładzin! :)
UsuńKasiu, te środki działają jakoś przez 4 tygodnie, a więc po upływie tego okresu, pchły mają prawo się pojawić. I się pojawią, jeśli mają skąd, a widocznie mają, skoro jest inwazja na Waszym osiedlu.
OdpowiedzUsuńJa, niedawno, jak przygarnęłam kotkę znad Wisły całą zapchloną, musiałam zapodać środek przeciw pchłom również swoim kotom zapobiegawczo. Mam nadzieję, że pcheł więcej nie będzie.
Powiem Ci, że jak mieszkałam kiedyś na wsi z moją trójką kotów, to tam przechodziłam przez piekło z pchłami. W sąsiedztwie były pchły, okoliczne koty były zapchlone, więc siłą rzeczy, moje koty też przyniosły pchły. Byłam tak zapracowana i wiecznie nieobecna, że wracałam tylko na noc, spałam z kotami, które się do mnie przytulały, ale nie miałam pojęcia, dlaczego się drapią. ;) Pojechałam do weta i okazało się, że na moich kotach dosłownie inwazja. To był dla mnie wielki szok. ;) Potem była jeszcze walka z tasiemcem, ale tej historii nikt raczej nie chce słuchać. ;) No a kotom, póki były wychodzące, środek musiałam podawać co 4 tygodnie. A ponieważ zdążyły już zamieszkać w domu, więc naturalnym krajobrazem mieszkania były skaczące sobie pchły. ;) Żeby było mało, z kotów przerzuciły się na mnie, no a sobie środka zapodać nie mogłam. ;)
Nie dało się ich w żaden sposób wytępić, dopiero po wyprowadzce z tego koszmarnego miejsca, uwolniliśmy się również od pcheł.
Wybacz przydługą historię. ;)
Na Fiprexie jest napisane, że należy stosować co 8 tygodni, a na kleszcze co 4. Ale widać, że trzeba podawać znacznie częściej.
UsuńMam nadzieję, że u mnie bez tasiemca się obejdzie, odrobaczyłam je i jeszcze powtórzę za miesiąc.
Najgorsze jest to, że pchły i mnie zaczęły podgryzać. Nie wiesz może czym można "odpchlić" mieszkania? Jak mieszkałaś na wsi to odpchlałaś mieszkanie również?
Ostatnio swoim dawałam Advantage, to jest napisane, że działa 4 tyg.
UsuńKiedyś podawałam Fiprex, już nie pamiętam, co tam jest napisane, ale coś mi się kojarzy, że wet kazał podawać co 4. Chociaż głowy nie dam.
Jeśli chodzi o mieszkanie, to ja tam nie miałam za bardzo jak walczyć z pchłami, bo dom nie był mój, był cały w drewnie od wewnątrz, wszędzie dosłownie szczeliny, pchły miały raj. A tak to się właśnie dzieje, że jak zwierzęta są zabezpieczone, to pchły przerzucają się na człowieka.
Strasznie Ci współczuję, przyjemne to to nie jest.
W necie znajdziesz różne info na temat walki z pchłami.
Jeśli pojawiły się one dopiero co, to może jest szansa, że znikną same. Jak mojej siostry kota uciekła i wróciła po 3 dniach cała zapchlona, to zanim moja siostra się zorientowała, pchły były już wszędzie. Mimo to, po podaniu środka kotce, pchły zniknęły również z mieszkania.
Pcły miała moja Frania.też byłam z początku nieświadoma dlaczego się drapie,przecież nie wychodzi.Potem okazało się,że to pchły.Przyniosłam je od kotów,które karmiłam.Kupiłam u weta preparat,który musiał Kocię uczulić.Postępowałam zgodnie z poleceniem a po jakimś czasie po zakropieniu na kark Kocia dostała strasznych dreszczy, nieprzerwanie ziewała,mocno się śliniła. Było to w sobotę wieczorem,więc zupełny brak kontaktu z jakimkolwiek wetem,obdzwoniłam wszystkich i w końcu pozostało mi tylko nosić Kocię i czekać.Szczęśliwie te objawy ustąpiły ale nigdy już nie kupię tego preparatu i uważam przy kontaktach z osiedlowymi kotami. Nie zaczynam tez żadnej kuracji czy podawania nowych preparatów czy karmy w soboty i niedziele .Ale co najadłam się strachu i rozpaczy,to moje.
OdpowiedzUsuńo tak, dziwne kocie przypadki często zdarzają się właśnie w weekendy! Mam na szczęście całkiem niedaleko klinikę całodobową.
UsuńBiedna Kocia, może dodatkowo polizała się w miejsce potraktowane środkiem na pchły? Podobno wtedy kot może mieć drgawki i ślinotok..
Moim zdaniem, na pewno doszło do zlizania trochę tego środka.
UsuńNawet głaskać nie powinno się kota przez jakiś czas po zakropleniu, bo preparat się roznosi. Ja mnóstwo razy podawałam kotom tego typu preparaty i jedyne, co wystąpiło ostatnio, to świąd, który minął po 2 dniach.
Współczuję. Nigdy nie mieliśmy pcheł. W każdym razie nie u kotków... (Szimi kiedyś miała...)
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że nie będziecie mieli przygody z pchłami nigdy, bo to żadna przyjemność! ;)
UsuńOby szybko ( i skutecznie) udało się zwalczyć insekty, trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMój pies kiedyś załapał pchły - jak się zorientowałam, to już było ich bardzo dużo. Nie pamiętam, co wcierałam mu w kark (środki w sklepie zoologicznym), a oprócz tego codziennie zmieniałam legowisko, prałam i prasowałam. Kupiłam też środek do spryskania mieszkania - miejsca, których lubił leżeć pies, myłam codziennie podłogi i spryskiwałam wszystkie listwy podłogowe - pchły szukają zakamarków i jest ich tam większość - na zwierzaku jest ok. 10 % populacji. Informacji o szukałam w necie - trzeba poznać wroga :) i pełne powodzenie. Środki zapobiegawcze stosowałam ok. pół roku - nawet jak już nie widziałam pcheł, tak dla pewności - żeby nie miały możliwości odtworzenia populacji. Mam nadzieję, że podpowiedziałam coś i życzę powodzenia. Teraz mam kota bez pcheł :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za rady :) mieszkanie wysprzątane, kocyki poprane, na razie koty jakby mniej się drapią
UsuńWalczę z pchłami od roku . Pojawiły się u nas razem z Mikeszkiem . Co prawda od kilku miesięcy niby nie ma ,ale dostają jeszcze cały czas tabletki które dostałam od naszej wetki .
OdpowiedzUsuńO tym co przeszliśmy wcześniej pisałam tutaj
Okazało się że pchły są strasznie oporne na wszelkie preparaty.
Był Fiprex na kark dla wszystkich , były obroże , sypanie preparatem posłań i kątów , wyrzuciłam też włochaty dywan , usunęłam kocyki ...
Tabletki pomagają jak na razie ,ale niedawno podałam ostatnie i nie wiem co będzie jak przestaną działać.
Powodzenia w walce !
ojej mam nadzieję, że nam uda się wreszcie skutecznie pozbyć się pasożytów! I że u Ciebie ta gehenna wreszcie się skończy :)
UsuńJa nigdy nie zauważyłam pcheł na kotach. Biedne te Twoje futerka Kasiu, powodzenia w walce z przebrzydłymi insektami.
OdpowiedzUsuńbiedne :(
UsuńZainwestowałabym w Frontline combo (dwuskładnikowy, zwalcza też pchły w środowisku) plus spray do opryskania Flee.
OdpowiedzUsuńWszystkie kocie posłanka, pościel wyprać, a potem wypsikać.
jak nie pomoże teraz Fiprex to zainwestuję we Frontline :) dzięki za radę :)
Usuńmieszkanie i kocie legowiska wyprane
Współczuję, zwłaszcza, że insekty dokuczają strasznie i trudno je wytępić. Ale mam nadzieję, że wreszcie się ich pozbędziecie, a Ty i futrzaki odetchniecie. Tego Wam życzę i pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńKocia matka u mnie zawsze działa fiprex, stosuje od wielu lat jedyny bezpieczny i skuteczny spot on. Jak Twoje kociaki ?:D
OdpowiedzUsuń