Zimno, wietrznie, śnieżnie, wcale nie wiosennie. Co z tego,
że słońce świeci na całego, jak mroźny wiatr przypomina ciągle, że wiosna
jeszcze wcale nie nadeszła… Koty ożywają
widząc słonko, ale jak wystawiają nosa na dwór, szybko chcą wrócić! Poza Łinim…
Temu diabłu mrozy nie straszne! W sumie kilka lat przeżył na wolności, do
kiedy nie zadomowił się na moim balkonie, w moim sercu i później moim domu
(historia tu: http://koty-nurmi.blogspot.com/p/ini-vel-mimi-vel-minister.html).
Uwielbia wychodzić wieczorem na obchód terytorium. Czy sypie śnieg, czy pada deszcz,
czy wieje… on z ogonem do góry spaceruje sobie po dworze. Zawsze najpierw
pierwsze kroki kieruje do sąsiadów do ogródka, pewnie sprawdzić czy może Marmur
i Czarna (koty sąsiadów) nie śpią ;)
Mieszkam w takiej okolicy, gdzie jest również trochę kotów
wolnożyjących. Znam je oczywiście wszystkie i dokarmiam. Większość
posterylizowana i pokastrowana, ale zdarzają się egzemplarze od czasu do czasu
gdzieś z działek, skłonne do walki o terytorium…
No i wieczór. Łini jak zwykle „kojoci” pod drzwiami
balkonowymi domagając się wypuszczenia. Puszczam
nygusa. Nie mija kilka minut z dworu dochodzą kocie miauki! Miauki okropne,
gonitwa przez krzaki. I wraca Mimiś… „kojoci” tym razem, aby wpuścić go do
domu. No może nie całkiem na tarczy… ale jednak… na pyszczku szrama L facet bez blizny to nie
facet ;) Przemywam wodą utlenioną, co oczywiście jest okupione prychaniem i
wykrzywianiem się, ale trzeba odkazić! Krew nie leci, ale szrama jest. A Łiniak
patrzy tymi swoimi wielkimi zielonymi oczkami niewinnie. Wtula się w pościel i
usypia zmęczony …
No mniej więcej tak Łini śpi - tylko teraz jest bogatszy o bliznę... |
Dobrze, że tylko tak się skończyło !!!
OdpowiedzUsuńMusi pobroić trochę i tłuc z chłopakami, w końcu jak wspomniałaś to facet jest :-)))
Może teraz będzie bardziej uważał ...
Myślałam, że kastraty nie mają woli walki, ale jednak chyba obrona własnego terytorium to powód nie do odparcia :)
UsuńPewnie, że dobrze, że to tylko szramka na pyszczku, już znika :)