środa, 3 kwietnia 2013

Intruz na balkonie!


Wieczorową porą uaktywniają się kocury i moje i podwórkowe :) Moje oczywiście chcą wychodzić na dwór, na zwiady, obchód terytorium z ogonem do góry ;) a te podwórkowe walczą ze sobą lub po prostu bawią się, oczywiście najpierw kłębiąc się przy miskach z jedzeniem.No ale niektóre z podwórkowców zaglądają również do mnie na balkon! Mieszkam na parterze, moje koty mają deseczkę do ogródka, po której swobodnie schodzą i wchodzą. Po zmroku już ich nie puszczam na dwór, zwołuję (wiecie, że reagują na moje wołanie, jak psy!), krzyknę: Gucio, Łini, Fifi! I po kolei wszystkie trzy wskakują po deseczce J i wracają do domu. Czasem się ociągają, gdy na dworze jest coś ciekawego, ale z reguły dość szybko wracają.
Tak więc wczoraj moje bestie już szykowały się do snu, moszcząc się na swoich ulubionych miejscach a tu nagle, z nienacka! Gość na balkonie! ALARM! INTRUZ! Wszystkie trzy zerwały się na równe nogi! Nosy przy szybie balkonowej, ogony latały jak kołowrotki, dźwięki zawodzące próbujące wystraszyć intruza! Obcy kot na balkonie! Nie może być! Kocie grzbiety wygięte w pałąk, ogony napuszone – spadaj, spaaaaadaj intruzie, to nasze terytorium!
Koci intruz na balkonie

To była kotka sąsiadów. Czarnula jedna. Uciekła wystraszona. Wróciła na swój balkon.A moje sierści położyły się spokojne spać :)
Gucio i Łini zgodnie sobie śpią :)


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

I gdzie ta wiosna?

Moje koty wyczekują wiosny, tak samo jak i ja... tylko mi się nie chce już nawet przez okno wyglądać!

Fifi, kiedy przyjdzie ta wiosna?...


piątek, 29 marca 2013

Mruczących Świąt!

Życzymy wszystkim spokojnych, radosnych i mruczących Świąt Wielkanocnych! Miseczek pełnych świątecznych rarytasów i mnóstwa przyjaznych gości, chętnych do głaskania i podziwiania :)



A my wracamy po świętach!
Do zobaczenia :)

środa, 27 marca 2013

Łini i jego miny :)

Łini śpi w śmiesznych pozycjach :) Pozdrawiam wszystkich "do góry nogami" z łapką ułożoną tak, jakby bolał go ząb :)

Łini i jego pozy :)

Boli ząbek, boli... ;)

A może mina mówi - pogłaszcz mnie?

Co może mówić mina Łiniego? ;)

poniedziałek, 25 marca 2013

Łini podrapaniec jeden


Zimno, wietrznie, śnieżnie, wcale nie wiosennie. Co z tego, że słońce świeci na całego, jak mroźny wiatr przypomina ciągle, że wiosna jeszcze wcale nie nadeszła…  Koty ożywają widząc słonko, ale jak wystawiają nosa na dwór, szybko chcą wrócić! Poza Łinim…

Temu diabłu mrozy nie straszne!  W sumie kilka lat przeżył na wolności, do kiedy nie zadomowił się na moim balkonie, w moim sercu i później moim domu (historia tu: http://koty-nurmi.blogspot.com/p/ini-vel-mimi-vel-minister.html). Uwielbia wychodzić wieczorem na obchód terytorium. Czy sypie śnieg, czy pada deszcz, czy wieje… on z ogonem do góry spaceruje sobie po dworze. Zawsze najpierw pierwsze kroki kieruje do sąsiadów do ogródka, pewnie sprawdzić czy może Marmur i Czarna (koty sąsiadów) nie śpią ;)

Mieszkam w takiej okolicy, gdzie jest również trochę kotów wolnożyjących. Znam je oczywiście wszystkie i dokarmiam. Większość posterylizowana i pokastrowana, ale zdarzają się egzemplarze od czasu do czasu gdzieś z działek, skłonne do walki o terytorium…

No i wieczór. Łini jak zwykle „kojoci” pod drzwiami balkonowymi domagając się wypuszczenia.  Puszczam nygusa. Nie mija kilka minut z dworu dochodzą kocie miauki! Miauki okropne, gonitwa przez krzaki. I wraca Mimiś… „kojoci” tym razem, aby wpuścić go do domu. No może nie całkiem na tarczy… ale jednak… na pyszczku szrama L facet bez blizny to nie facet ;) Przemywam wodą utlenioną, co oczywiście jest okupione prychaniem i wykrzywianiem się, ale trzeba odkazić! Krew nie leci, ale szrama jest. A Łiniak patrzy tymi swoimi wielkimi zielonymi oczkami niewinnie. Wtula się w pościel i usypia zmęczony …

Jak robiłam mu zdjęcie, blizny nie widać… Flesz rozjaśnia… Blizna jest – po lewej stronie na wysokości noska, ale do wesela się zagoi J


No mniej więcej tak Łini śpi - tylko teraz jest bogatszy o bliznę...


niedziela, 24 marca 2013

Kocie życie w biegu


Dawno nie pisałam o mojej kociej gromadce. Wpadłam w wir obowiązków, biegu, pracy, w pośpiechu jedząc lunche, napełniając nieregularnie kocie miski… Koty złe były na mnie, rzadko mnie widywały ostatnio. Pomiędzy pracą a różnymi zajęciami, spotkaniami, wyjazdami mało miałam dla nich czasu. A one bardzo się dopominały o uwagę! Tylko wieczorami, gdy padałam ze zmęczenia na kanapę, przytulały się wszystkie trzy, rywalizując o moje ręce, które leniwie, zmęczone głaskały je ile jeszcze miały sił.

Dopiero wreszcie dziś mam dla nich więcej czasu. Diabły tasmańskie od razu wyczuły, że to niedziela i że mogą mieć mnie wreszcie dla siebie. Nie chcą nawet wyjść na dwór, śledzą każdy mój krok J Gucio nawet wygrzebał gdzieś starą zabawkę i przyniósł w pyszczku, abym się z nim pobawiła. Łini tylko chwilkę popatrzył przez okno na gołębie, achując i ochując na ptactwo, a potem dzielnie mi asystował. Gdy kroiłam chleb, przyglądał się z bliska na ruchy noża ;) Gdy robiłam twarożek, podlizywał śmietanę ;) A gdy wyjęłam miednicę, aby uprać wreszcie te wszystkie koszule, które się nazbierały, usadowił się w miednicy i nie chciał jej opuścić ;)

Koci asystent :)

O nie, nie wyjmiesz mnie z tej miednicy tak łatwo :)

Tak, dzisiejsza niedziela, wreszcie nie w biegu i pośpiechu, będzie właśnie dla moich sierściuszków J
Będę leżała do góry kołami jak Fifinka, delektując się kocią obecnością i mruczeniem !

O tak będę dziś leżała, a co!