środa, 15 maja 2013

Spuchnięty Łini

Walka z molami trwa cały czas. Co prawda od wczoraj nie widziałam już żadnego, ale wdrażam wszystkie zalecenia po kolei. Przede wszystkim dziękuję Wam za rady! Zawieszki Raid zainstalowałam w szafach, włożyłam też zapachy i piorę wszystko po kolei. A, i jeszcze wysmarowałam szafę terpentyną balsamiczną... To wszystko powinno już zabić te mole okropne...

Dziś pracowity dzień. Pranie, czyszczenie szaf i prace ogródkowe. Są niestety straty. Pralka się popsuła. Nagle coś od niej odpadło... a to nie jakiś rzęch, ma dopiero 3 lata. Jutro wzywamy magika pralkowego... Zepsuł się przedłużacz i nie można było skosić trawy w ogródku do końca...

Ale najważniejszym smutnym odkryciem dnia jest przypadek Łiniego... Jak zwykle jak robimy coś w ogródku, koty nam asystują.. i było tak dziś. A że prace trwały do zmierzchu, dopiero ok. 22 usiedliśmy, aby wreszcie odpocząć. I od razu koty pojawiły się obok. Łini ułożył się do głaskania :) Głaszczę go i nagle czuję.. o matko KLESZCZ! Kleszcz na szyi! I to spory, opity solidnie krwią... Zachowuję zimną krew... do łazienki po spirytus i papier, aby kleszcza potem wyrzucić. Łini jak to Łini spokojniutki... więc wykręcam kleszcza, aż rozgniata mi się w palcach... odkażam miejsce porządnie... Łini nic, patrzy na mnie spokojnie i ja nagle widzę... Łini ma całą lewą stronę buźki spuchniętą! Od kleszcza? niemożliwe.. Musiało go coś ukąsić! Wygląda przekomicznie  jakby miał z jednej strony drugi podbródek! Bidulka moja. Myślę, że go coś ukąsiło... pewnie walczył z jakimś groźnym owadem... Zachowuje się normalnie, je, pije... ale wygląda śmiesznie... moja pierdołka kochana... ale i tak jutro idziemy do  weterynarza! Po pierwsze, aby zobaczyć, czy kleszcz wyciągnięty w całości a po drugie żeby obejrzał opuchliznę. Myślę, że to nic groźnego  ale wolę sprawdzić. W przypadku kotów jestem tak samo ostrożna jak inni w przypadku dzieci!

Ale sami zobaczcie na Łiniego jaki spuchnięty! Biedaczek mój kochany...







15 komentarzy:

  1. Łini słodki :). Ma piękne kolory! :). Z kleszczami nie ma żartów. Ja już moje poczęstowałam specyfikiem na kark. Niestety co 4 tygodnie trzeba powtarzać... Zobaczymy, czy działa - Filip (ten, którego dokarmiam) nosił na sobie kilka... Nie zawsze udało mi się jakiegoś wyjąć :( (to dzikus jednak). Po specyfiku ranki powinny zacząć się goić, a kleszcze znikać. Trzymam kciuki, żeby Łiniemu nic nie było. Powodzenia w akcji anty-molowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) tak trzeba uważać z kleszczami, wiem. Miesiąc temu dawałam im na sierść preparat, widać już trzeba ponowić. Dziś jak będę u weta to zakupię!
      Mimiś ma bardzo oryginalne umaszczenie, takie sreberko kochane. Czasem aż mnie dziwi, że taka pięknota i przylepa była bezdomna (u mnie jest drugi rok)...
      A z dzikusów to faktycznie ciężko wydobyć kleszcze ;) ja kiedyś próbowałam wyjąć kleszcza jednemu z dokarmianych sierści i zostałam brutalnie podrapana! Ale udało się ;)

      Usuń
  2. oby to nie bylo nic powaznego, trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno nie jest, na razie bez zmian, ale ma zniknąć... dzięki za troskę :)

      Usuń
  3. O, jaki biedaczek. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. Ja też bardzo uważam na swoje futerka. Buziaczki dla kontuzjowanego Łiniego i powodzenia w walce z molami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) a Łini barankuje z wdzięczności za buziaki, podczas gdy pozostałe koty są zazdrosne! ;)

      Usuń
  4. Mam nadzieje że nic poważnego ...
    Trzymam kciuki bo co by nie było to zapewne boli :((

    Moje koty też miały bule od owadów - Filip na pyszczku ,a Gucio i Karmelek na łapkach . Opuchlizna sama zeszła .

    Z kleszczami też nie przelewki ...-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z kleszczami to masakra, zwłaszcza przy kotach wychodzących. I tak często je "odkleszczam" więc bardzo rzadko któryś przynosi insekta na karku...
      a pyszczek Łiniego bez zmian :( choć wet powiedział, że zniknie i żebym się nie martwiła. Kot je normalnie, skacze i wariuje jak zawsze, więc chyba faktycznie nic mu nie jest :) ale wygląda pierdołowato i komicznie... jak to Łini ;)

      Usuń
  5. Z tymi kleszczami, to wg ostatniej teorii, jednak nie powinno się wykręcać, tylko napiąć skórę i energicznym ruchem (pęsetą) wyjąć.

    OdpowiedzUsuń
  6. a możne kot coś zjadł? My tak lubimy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Łinulek,może giez go uciął,bo komar chyba nie dałby takiej opuchlizny,chyba,że futerko uczulone.A kleszcze to plaga,tu na suwalszczyżnie co roku umiera wiele zwierząt,bo odkleszczowe są trudne do rozpoznania we wczesnym stadium a pózniej kiedy zaatakowana jest wątroba to niewiele można zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie Łini uczulony? hmmm na szczęście już mu prawie opuchlizna zeszła :)

      Usuń
  8. Hej, czy wiesz co było przyczyną tej opuchlizny? Moja kotka ma podobną i nie wiem, czy muszę z nią iść do weterynarza, żeby podał jakieś leki, czy wystarczy poczekać... Bardzo mnie to zmartwilo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Okazało się, że Łiniego ugryzł jakiś owad, pewnie osa lub pszczoła. Obeszło się bez leków i samo przeszło. Nie było od kleszcza. Poszłam jednak na wszelki wypadek do weterynarza, który zalecił obserwację bez leków.
      Poczekałabym ze 2 dni, jeśli opuchlizna nie zacznie schodzić, konsultacja u weta i pewnie jakiś zastrzyk sterydowy kotek dostanie. Powodzenia!

      Usuń

Dziękujemy za pozostawiony komentarz :)